Pomiędzy jawą i snem, w chwiejnych godzinach o nieokreślonej tożsamości, w krótkich stanach przebudzenia i ponownego zapadania w sen, przychodzą wspomnienia. Najważniejsze są te, które przechowuje pamięć emocjonalna. Marcel, bohater – narrator sięga pamięcią do swojego pokoju w Combray, kiedy był dzieckiem i przebywał u dziadków. Z pokojem tym, który był jego sypialnią, łączy się dramat jego samotności i tęsknoty za matką, na którą czeka, udręczony, aby go pocałowała przed snem. Pocałunek ten urasta w jego oczach do rangi mitu, symbolizując jego pierwsze tragedie miłosne, żarliwe pragnienie bliskości i czułości matki, która zawsze jest daleko. Jest dzieckiem nadwrażliwym, o artystycznej duszy i nade wszystko pragnie obecności matki, źródła życia i ukojenia. Ten ból oczekiwania na zawsze utrwalił ten pokój i tamten czas w jego pamięci. Teraz odtwarza to wrażenie, sięga do minionego czasu, aby zdobyć wiedzę o swoim życiu, świadomą refleksję o sobie i świecie. Od tego wspomnienia rozpoczyna się ta wielotomowa powieść, która traktuje o czasie uwięzionym w pamięci i o sposobach docierania do prawdy o człowieku. Retrospekcja łączy się tu z perspektywą teraźniejszą, co składa się na pełny obraz świata, wydobyty z wielu planów czasowych i kontaminacji różnych punktów widzenia. Przeszłość ukrywa się w sytuacjach lub przedmiotach najmniej spodziewanych. Ciastko – magdalenka, zamoczone w herbacie, uruchamia potężną reakcję emocjonalną, rozkoszną radość o tajemniczym pochodzeniu, ulotne wrażenie czegoś niezwykłego w życiu bohatera. Myśl drąży i docieka tego dziwnego stanu i oto z filiżanki herbaty wychodzi ciotka Leonia sprzed wielu lat i za nią ponownie całe Combray – kościół, domy, ogrody i ludzie, a z nimi – pan Swann, który jest obiektem filozoficznego poznania dla bohatera. Obserwując bowiem relacje swojej rodziny ze Swannem, zauważa po latach, że ludzie stwarzają sobie obraz człowieka zgodnie ze swoimi potrzebami i właściwościami umysłu. „Nasza społeczna osobowość jest tworem cudzej myśli.” Każda osoba jest szczelnie wypełniona pojęciami, jakie o niej mamy, zatem pan Swann jest adekwatnie do tego traktowany, a wszelkie nowe informacje o nim, które mogłyby zburzyć ustalony obraz, są po prostu ignorowane. Pragnienie tkwienia w schemacie jest o wiele silniejsze niż zmiana poglądów. W ten sposób sztywność mentalna członków tej rodziny zderza się ze Swannem, który jest człowiekiem wielowymiarowym i nieuchwytnym w swojej wewnętrznej tajemnicy. Rodzi to konieczne życiowe napięcia i tworzy dynamikę zdarzeń.
Combray to przesycony zapachami, dźwiękami, barwami i smakami, wielozmysłową symfonią, intensywny obraz świata, który stanie się na zawsze dla bohatera matrycą doznań. W tym – zaklętym w pamięci – świecie żyje poza czasem ciotka Leonia ze swoimi dziwactwami, maniami i hipochondrią. Zaparzanie herbaty staje się tu cudownym misterium i fantastycznym wydarzeniem, w którym listki i kwiaty przybierają we wrzątku czarodziejskie kształty, a czynią to pod wpływem wyobraźni bohatera, gdyż nie da się tu oddzielić podmiotu od przedmiotu. Bohater bowiem wchodzi ze światem w kontakt czuły i intymny, zacierając granice pomiędzy sobą a zewnętrznością, nadając tym samym światu magiczny, nieuchwytny wymiar, blask własnej duszy i zachwyconego spojrzenia. Dlatego topografia miasteczka, z jego kościołem zwieńczonym wieżą św. Hilarego, stanie się przestrzenią wewnętrzną, mityczną, pierwotną, w której wieża będzie odwiecznym wyznacznikiem tożsamości duchowej bohatera. Jego świat jest w największej mierze ukształtowany przez książki, które rozpościerają przed nim różne stany duszy, rodzą zdolność do uczuć, pojawiających się w zwielokrotnieniu, w obfitości i intensywności, w życiu możliwych dopiero po wielu latach doświadczeń. To nałogowe czytanie doprowadzi bohatera do ostrego, filozoficznego widzenia świata, do dostrzegania rzeczy ukrytych w najmniejszych skrawkach rzeczywistości, które „były pełne, gotowe się rozchylić”, odkrywając przeczuwaną prawdę. To ważne doświadczenie dla przyszłego pisarza, gdyż powieść ta ma cechy autobiograficzne i traktuje o podróży Prousta do źródeł samego siebie. Ale jednocześnie jest to książka o każdym człowieku poszukującym prawdy o sobie, o cudownej mocy minionego czasu, który można twórczo wykorzystać do zbudowania świadomości i kreowania obecnego życia. Bohater jest już – po latach – świadomy, że uwewnętrznione Combray tworzyło jego dalsze życie. Mieszkańcy podkreślali w nim znaczenie dwóch stron, gdzie udawano się na przechadzki: strony Meseglise, zwanej również stroną Swanna i strony Guermantes, dwóch odmiennych przestrzeni, stanowiących części Całości, topograficznego uniwersum świata. Obie te strony przetrwały – w ich najbardziej ulotnych zjawiskach – dzięki zachwyconej, wytrwałej obserwacji bohatera, który przeniósł je w głąb własnego umysłu i uczynił tworzywem sztuki, istniejącej poza czasem, w królestwie nieśmiertelności.
Strona Swanna;
Swann miał szeroką naturę, nie mieścił się w schematach i konwenansach. Emanował nieprzeniknioną tajemnicą, zatem budził bezustanną ciekawość i stawał się ośrodkiem powszechnego zainteresowania. W salonach zachowywał zawsze pewną niezależność i nie dawał się wciągnąć w żadne układy towarzyskie i koterie, poznawszy uprzednio wszelkie tajniki hipokryzji zawarte w uprawianiu gry społecznej, w której ludzie wzajemnie łowią się w sieci zależności, aby zapewnić sobie większą władzę nad innymi. Ten znawca sztuki, kolekcjoner starożytności, człowiek o wysokim poziomie umysłowym i naturalnej, niewymuszonej swobodzie towarzyskiej, odczuwał szczególną namiętność wobec kobiet pospolitych. Reprezentowały one jego własny pierwiastek, z którym nawiązywał kontakt, jego własną, nieprzerobioną lekcję, zadawaną mu przez podświadomość. Prawa duchowe, ukryte w rzeczywistości, zawsze kierują mechanizmem sekretnego przyciągania wzajemnie adekwatnych treści, dlatego niezmiennie odkrywamy prawdę o sobie na podstawie osób lub sytuacji, które przyciągamy. I tak Swann przyciągnął Odettę, kobietę poszukującą korzyści materialnych u mężczyzn, kurtyzanę, o przeciętnej umysłowości i oziębłym sercu niezdolnym do empatii. Jej nadrzędnym pragnieniem było prymitywne, zwierzęce przetrwanie, zatem organizowała swoje życie wyłącznie w tym kontekście. Ujawnia się tutaj paradoksalna prawda życia: im bardziej jest skomplikowana indywidualność człowieka, im większy w niej udział duchowości, tym ciemniejsze, bardziej zwierzęce jego przeciwieństwo. I na odwrót. Ta symetryczność duchowa wiąże ze sobą antynomie, gdyż wszystko w naturze zmierza do całości. Swann zatem zakochał się w Odetcie za pośrednictwem sztuki, cudowna fraza muzyczna otworzyła jego serce w momencie spotkania jej, a później widzi ją w kontekście obrazów Botticellego i jest to czar zaklęty, który wpędził go w koszmary cierpienia i śmiertelnej zazdrości, odbierającej rozum i śmierci podobnej. Miłość Swanna to przejmujące studium zazdrości i zniewolenia miłosnego, które przypomina koszmarny sen. Wszystkie jego próby zdobycia uczuć tej kobiety rozbijały doszczętnie jego życie, niszczyły poczucie sensu i wartości, groziły śmiertelnym niebezpieczeństwem utraty zdrowia i życia. A jednak wyzwolić się nie mógł, wplątany w samonapędzający się mechanizm zniszczenia. Ona wciąż nieobecna, urojona, coraz bardziej obojętna i skupiona na przyjemnościach, a on pogrążony w szaleństwie i rozpaczy, chorobliwie uzależniony od lęku i cierpienia. A jednak ożenił się z nią. Tylko w ten sposób chciał oswoić ból. Lekcja życia pozostała zatem z nim na wiele lat. Energia poświęcona na daremne zabieganie o miłość u osoby do tego niezdolnej, gdyż nastawionej na instrumentalne traktowanie ludzi, zwraca się zawsze przeciwko zakochanemu z siłą proporcjonalną do żaru namiętności, prowadząc go prostą drogą do samounicestwienia. Jest to jednak najważniejsza lekcja wszechświata, który zmusza człowieka w ten sposób do nauki, każąc mu rozpoznać kod wewnętrzny takiej destrukcji, aby nauczyć się nad nią panować. Ta destrukcja bowiem jest zawsze w nas, jeśli nie umiemy rozpoznać, że dobra miłość uskrzydla obie strony i dodaje sił, a zła pomniejsza i degraduje. Pierwszym zatem krokiem tej lekcji jest stworzenie szacunku do samego siebie, do każdej części naszego ja, pokochanie wszystkich swoich słabości i radość z wszystkich zalet duszy. Wtedy osobowość scali swoje rozszczepione części, a człowiek osiągnie trwały spokój. Tego właśnie mógł się nauczyć Swann dzięki obecności Odetty w jego życiu. Nie umiejąc rozpoznać niewłaściwego obiektu własnych uczuć, nie rozpoznał też własnej destrukcji. Gdy brakuje wzajemności w miłości, zawsze to świadczy o tym, że istnieje problem do rozwiązania w nas. Ta część osobowości, którą reprezentuje Odetta w życiu Swanna, wymagała czułej opieki, naprawy, uzdrowienia i tylko w ten sposób można było wyleczyć się z cierpienia nieodwzajemnionej miłości. Destruktywna miłość bowiem zawsze wzywa do działania w sferze świadomości. I to jest jedyna droga do integracji nieuświadomionego dotąd pierwiastka, który rodzi cierpienie. Wówczas przeciwieństwo przestanie ulegać eksterioryzacji w życiu, a stanie się wewnętrznym pierwiastkiem, w który dokonany został świadomy wgląd, co jest równoznaczne z zakończeniem cierpienia, czyli przerobieniem lekcji zadanej przez podświadomość. Na razie Swann ma to jeszcze przed sobą.
Swann jest bohaterem bardzo istotnym w życiu społeczności Combray, jak również w życiu wewnętrznym Marcela. Dlatego pierwszy tom powieści nosi tytuł: „W stronę Swanna”. Jego córka bowiem – Gilberta dostarczy takich samych cierpień Marcelowi przez swoją niepochwytność jak jej matka Swannowi. Gilberta to pierwsza młodzieńcza miłość bohatera, pełna lęku i zazdrości, wytyczająca na zawsze w jego sercu model miłości połączony z cierpieniem, która więzi ten pierwotny czas w duszy, gotowy powrócić w tysiącu konfiguracjach, zanim nie zmienimy wzoru informacyjnego dzięki obudzonej świadomości.
Ta miłość pragnąca, ale niespełniona, przygotowana duchowo przez literaturę, rzucała czar na wszystkie miejsca, w których bywała Gilberta, miejsca mityczne, uświęcone jej czułą obecnością, gdzie bohater poszukuje jej śladów, aby stopić je z własną tęsknotą. Zaklęciem miłosnym są również objęci rodzice Gilberty. W hipnotycznym obłędzie Marcel chodzi ścieżkami pani Swann w paryskim Lasku Bulońskim, by w braku Ukochanej śledzić jej matkę, wcielenie elegancji i piękna, uduchowionej własnym jego uczuciem i żarem pragnienia. Po wielu latach, gdy wraca na to miejsce, spostrzega nicość. Szedł tutaj z ideą doskonałości, stworzoną przez niegdysiejszy obraz pani Swann w otoczeniu drzew. Jednak teraz zniknęła boskość kobiet spotykanych na ścieżkach lasku, pozostał tylko na tym miejscu fetyszyzm wobec rzeczy dawnych. To, co widział teraz, były to tylko cienie tego, co było niegdyś. Zrozumiał, że to nonsens – szukać w realnym świecie obrazów pamięci. „Zawsze będzie im brakowało czaru, które użycza sama pamięć”. Rzeczywistość sprzed lat nie istniała już. Bo nie chodziło o samo miejsce, tylko o ciągłość wrażeń tworzących nasze życie. Tamto życie umarło, a czas zabrał ze sobą w śmierć aleje Lasku Bulońskiego i te postaci własnego ja, które się z nim zrosły. Świat w tamtej postaci jest już nie do odzyskania. Ale czas zawiera w sobie inne magiczne właściwości, ukryte w pamięci. Twórcze możliwości wykorzystywania znaczeń minionych czasów dla budowania teraźniejszego istnienia. Bo tylko poprzez dystans do przeszłości można zdobyć wiedzę o swoim życiu, tylko w oddaleniu, z perspektywy, wraca do nas ziarno prawdy, które wchodzi w skład naszej przekształconej osobowości, zdolnej do nowego życia. To prawda intelektualna i intuicyjna zarazem. Świadoma i podświadoma. Uwięzione okruchy czasu, wyzwalane przez mimowolne odruchy, zapamiętane w jakiejś smudze zapachu, dźwięku muzycznej frazy, ulotnym smaku przywracają nas sobie, abyśmy mogli bezustannie dokonywać aktów świadomej refleksji i otwierać się na intuicyjne poznanie swojego życia. Dzięki tej właściwości czasu subiektywnego, który jest w nas, a nie tylko w świecie zewnętrznym, możemy kreować siebie i żyć zgodnie z głęboko ukrytym prawdziwym ja, co jest najpiękniejszą przygodą jaźni. O tych przygodach mówią kolejne tomy powieści Prousta, wabiąc odkryciem ważnych tajemnic życia wewnętrznego człowieka, wartych trudu zgłębiania tej wielostronicowej książki, której oddajemy Czas, aby mógł on do nas – przekształcony – powrócić, osadzając się w miąższu naszej osobowości i uczynić nas pełniejszymi w naszej egzystencji.
Pierwszy komentarz do wpisu: W laboratorium pamięci. Marcel Proust: „W stronę Swanna” ( „W poszukiwaniu straconego czasu” – t.1)