Dlaczego raczej jest coś niż nic? Jim Holt: „Krótka historia niczego. Kryminał filozoficzny”

jim-holt-krotka-historia-niczego-kryminal-filozoficzny-cover-okladka
Ta błyskotliwa i ekscytująca filozoficzna książka tropi tajemnicę egzystencji i zagadkę powstania świata. Zdziwienie istnieniem jest bowiem podstawowym doświadczeniem myślącego człowieka. Wg Schopenhaera ignorowanie zagadki świata jest symptomem myślowej ułomności. „Im niżej stoi człowiek pod względem intelektualnym, tym mniej zagadkowe jest dla niego samo istnienie.”
Relacje bytu wobec nicości zajmowały od zawsze filozofów i poetów, uczonych i twórców systemów religijnych. Na przestrzeni wieków ludzie łamią sobie głowę nad tym, z czego powstał świat i kto powołał go do istnienia, jak również, jaki jest tego sens. Autor przytacza przykłady wielu teorii z dziedziny filozofii, fizyki, odwołuje się do  świętych ksiąg i starożytnych mitów, aby postawić fascynującą hipotezę, że najbardziej ożywcze jest odkrycie, iż wbrew wszelkim pozorom świat jest causa sui – przyczyną samego siebie. Pojawiły się również przypuszczenia, że ludzki umysł odgrywa kluczową rolę w tym samonapędzającym się mechanizmie. Świadomość człowieka bowiem nadaje światu status rzeczywistości. Jest to nazywane wszechświatem uczestniczącym: świat stwarza nas, a my stwarzamy świat. Jesteśmy zatem twórcami świata i jednocześnie zabawkami w jego rękach. Gdzie podziewa się więc prawda?  Kto szuka, ten (nie)  znajdzie.

Nicość (upiorna?), czyli wiele hałasu o nic;

beks-otchlan-ob81W sprawie wyjaśnienia tajemnicy istnienia autor prowadzi filozoficzne śledztwo, odwołując się do istniejących koncepcji naukowych, skrupulatnie śledząc twierdzenia filozofów, jak również prowadząc wywiady z naukowcami, którzy mogą mu wskazać jakiś ślad prowadzący do celu. Niczym Herkules Poirot autor obmacuje każdą myśl, bierze pod lupę każdy ślad, najmniejszy znak tajemnicy próbując oświetlić i zgłębić. Wszędzie jednak mnożą się paradoksy i znaki zapytania. Określona koncepcja zawsze znajdzie swoje przeciwieństwo, które podważa jej arbitralność. Tak jest z próbą zdefiniowania nicości, z koncepcją skończonego lub nieskończonego wszechświata, z pojęciem czasu, z dowodami ontologicznymi na istnienie Boga. W każdej myśli znajduje się jej niepełność, można wykazać jej absurdalność, szczeliny i pęknięcia, brak ostateczności i spójności. „Tylko głupiec mógłby pomyśleć, że rzeczywistość została stworzona po to, by odsłonić wszystkie swoje sekrety zamieszkującym ją istotom”. A jednak autor szuka nadal kogoś, kto w to wierzył. W ten sposób dociera do jednego z najodważniejszych, najbardziej wszechstronnych żyjących naukowców – Davida Deutscha. Ma on na swym koncie niezwykłe osiągnięcie: już w 1985 r. zaprezentował możliwość skonstruowania komputera kwantowego zdolnego do symulowania każdej fizycznie możliwej rzeczywistości. Ma również obsesję na punkcie wszechświatów równoległych, o których istnieniu jest absolutnie przekonany. Samą istotę kwantowego multiświata – zdaniem Deutscha  –  determinuje życie i myślenie. Struktury niosące wiedzę – ucieleśnione w fizycznych umysłach – powstają w wyniku ewolucji, z perspektywy zaś kwantowego multiświata jako całości, umysł jest wszechobecną zasadą porządkującą. Ale na spotkaniu z autorem przeczy temu, aby możliwe było ostateczne wyjaśnienie rzeczywistości. Prawa fizyki wg niego przyjmują bardzo szczególne właściwości, ustanawiając własną pojmowalność. I nie można się już posunąć dalej. Żadne z praw fizyki nie umie odpowiedzieć na pytanie, dlaczego istnieje wszechświat. Dlaczego jest raczej coś niż nic. Rzeczywistość jest znacznie większa, niż to, co jesteśmy sobie w stanie wyobrazić, więc nasze próby wyjaśnienia tajemnicy nigdy nie będą miały końca. Chociaż fizycy stale poszukują teorii wszystkiego, która ukazałaby fundamentalną zasadę świata. Jednym z nich jest Steven Weinberg. To kolejny rozmówca autora.
Teoria ostateczna – jak twierdzi Weinberg – może pokazać, w jaki sposób czas i przestrzeń wyłoniły się z jeszcze bardziej fundamentalnych bytów, o których nie mamy pojęcia. Ale nie wyjaśni, dlaczego jest raczej wszechświat niż nic. Czy jednak „prawa fizyki są w stanie poinformować Otchłań, że jest w ciąży z Bytem?” Tylko wtedy, gdyby istniały jeszcze przed narodzinami samego wszechświata. Może więc mają niezależne życie? Jeśli tak jest, to, jak zmuszają zjawiska przyrody, by im podlegały? No cóż, czas na pokrzepiającą wiadomość od Weinberga: „Próba zrozumienia wszechświata jest jedną z bardzo niewielu rzeczy, dzięki którym życie ludzkie przestaje być farsą, a nabiera wdzięku tragedii.” I kropka. Z tragicznym wdziękiem podążajmy więc dalej w tym filozoficznym śledztwie.

Rzeczywistość – sen szalonego filozofa?

2347344637-68cb65460e-z-368850Arystoteles oświadczył, że rzeczywistość na swym najgłębszym poziomie składa się z materii i formy, a oba aspekty nie mogą istnieć bez siebie. Jednak nowożytna nauka, począwszy od Newtona, stanowczo obalała ten pogląd, dokonując dematerializacji przyrody. Zaczęło się od siły grawitacji, która działa, a nie ma cech materii. Fizycy współcześni pragnęli odnaleźć najmniejszą cząstkę materii, ale trafili na ślepy zaułek, wszystko bowiem, co badali, okazało się czystą strukturą. Elementy rzeczywistości istnieją poprzez wzajemną relację, wewnętrzną sieć zależności. Rzeczywistość taka składa się – wg jednych – z matematycznych struktur, wg drugich – z informacji. Byłby to byt z bitu. Wszechświat w tej koncepcji jest wielką komputerową symulacją. A co z ludzką świadomością? Jest ona czymś więcej niż tylko przetwarzaniem informacji; ma charakter subiektywny. Może więc cała rzeczywistość zbudowana jest z tej samej pierwotnej materii, świadomości kosmicznej, która przenika każdy element świata? Koncepcja ta nazywa się w filozofii panpsychizmem. Skoro nasz mózg składa się z cząstek materii, które w odpowiednich konfiguracjach wytwarzają subiektywne myśli i uczucia, to musi to pochodzić z właściwości całego systemu. Tak więc cały wszechświat może składać się z maleńkich drobin świadomości. Jak one się ze sobą łączą? Poprzez kwantowe splątanie – podpowiadają fizycy. W takim razie rzeczywistość mogłaby być szalonym snem kosmicznego umysłu. Idziemy tym tropem? Dalej nie wiemy jednak, dlaczego jest raczej coś niż nic. Np. nasze własne ja. Z kosmicznego punktu widzenia istnienie pojedynczego człowieka ma sens tylko w tym, że istnieje. To samo życie jest celem i jego nieskończony proces. To warta zapamiętania tautologia. Jesteśmy przypadkowymi, kosmicznymi bytami, które pojawiły się na świecie w wyniku fantastycznej loterii. Obdarzeni szczególną tożsamością genetyczną, urodziliśmy się, aby inne genetyczne możliwości natury w ogóle nie zaistniały. Sofokles twierdził, że największym szczęściem jest się nigdy nie narodzić. Musimy bowiem zmagać się w życiu z niejasnościami naszego ja, z jego nieuchwytnością, z tworzeniem samego siebie i swojego sensu życia. W jakim celu? Aby powrócić z powrotem w nicość? Czy to jest kosmiczny żart przyrody, który nie jest śmieszny? Jest coś, aby było nic. Jedno i drugie tworzy całość o nieprzeniknionej tajemnicy. „Człowiek odkrywa nagle, ku swojemu wielkiemu zdumieniu, że istnieje, po tysiącach lat nieistnienia, żyje przez chwilę, po czym znów nadchodzi równie długi okres, gdy nie może on istnieć. Serce buntuje się przeciwko temu”( Schopenhauer ).
694
Autor książki – jak możemy się domyślić – nie znajduje rozwiązania zagadki. Jego zmagania z historią myśli w zakresie metafizyki istnienia nie dają żadnej konkretnej wskazówki, żadnej odpowiedzi. I jest to najgłębszy sens tej książki i najgłębszy – moim zdaniem –  sens istnienia. Podążać, wiecznie podążać fascynującą drogą oświetloną przez własny umysł. W odwiecznym dialogu świata, zawartym w historii myśli ludzkiej, tkwi sekret pasjonującej przygody istnienia, która samym istnieniem się karmi, bezcelowo pięknym, bezsensownie podniecającym, bezużytecznością własną zachwyconym. Śmierć z takiej perspektywy nie jest tak przerażająca, gdyż kończy egzystencję jak sen po dniu pełnym wrażeń, gdy zapadamy się w miękką ciemność nieświadomości. Może warto stworzyć sobie taką wizję egzystencji w wolnym akcie twórczym, a w historii filozofii zobaczyć historię ciekawych pytań bez odpowiedzi? Angielski „Słownik diabła” przynosi taką oto definicję: filozofia – trasa składająca się z wielu dróg, która wiedzie znikąd do niczego. Co za ulga! Witaj niebezpieczne życie bez gwarancji; jak pięknie jest tańczyć w powietrzu i drżeć nad nicością, jak pięknie jest witać i żegnać, a sens na mgnienie uchwyciwszy, wypuścić z rąk, lotem donikąd nakarmić…

Jim Holt: „Krótka historia niczego. Kryminał filozoficzny”, Grupa Wydawnicza PWN, Warszawa 2014;

Wpis dodany w dziale: Literatura popularnonaukowa. Tagi: . Link bezpośredni: KLIK.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *