Kierkegaard, czyli oswajanie fatum. A. Rogalski: „Tryptyk miłosny”

kierkegaard_green

„Każdy kwiat mego serca staje się kwiatem z lodu na szybie”

Los Kierkegaarda jest fascynującym przykładem na to, w jaki sposób przekaz rodzinny zakleszcza człowieka w jego przeznaczeniu. Ten przyszły poeta i filozof egzystencji urodził się w Danii, w 1813 r. jako siódme dziecko swojego ojca, który miał wówczas 57 lat. Kierkegaard nazywa siebie dzieckiem starości. Jego nazwisko znaczy Cmentarnik. Trudno o lepsze dla tego piewcy pustki i nicości. Jest naznaczony przekleństwem osobowości swojego ojca, którego cechowała surowa, pokutnicza religijność i stany maniakalno – depresyjne. Ale również wysoka kultura intelektualna i umiejętność prowadzenia dialektycznych dyskusji na wyrafinowanym poziomie. Jedno i drugie przechodzi na syna jako ambiwalentne dziedzictwo, pęknięte fatum. Pod wpływem ojca, Soeren studiuje teologię. Gdy zostaje studentem, pochłania go barwne życie towarzyskie, teatr, opera, gorączkowe dyskusje z niepospolitymi ludźmi w kawiarniach i salonach. Jednocześnie jednak odczuwa nieustanne poczucie winy, odziedziczone po ojcu, truciznę duszy, sączącą się w zakamarki jego myśli i uczuć. Jego życie wewnętrzne to nieustanna huśtawka nastrojów i paraliż decyzyjny. Stojąc w obliczu wyboru, Kierkegaard nieruchomieje ze strachu i osuwa się w ciemność. Przeżywa kryzys religijny, gdyż odstręcza go, a jednocześnie pociąga obsesyjna religijność swojego ojca. Szuka własnej drogi. Targany niepokojem, dławiony przez własne demony, przeżywa kolejne trzęsienie ziemi, gdy dowiaduje się od starego ojca o fatum, ciążącym nad nim i jego rodziną. Przeklęte słowa, rzucone Bogu, przez jego ojca, gdy był on jeszcze chłopcem, doświadczającym przeraźliwej biedy, rzuciły na zawsze cień na losy całej rodziny. Dowodem na to jest – wg ojca –  śmierć pięciorga dzieci, braci i siostry Soerena oraz jego matki. Całe rodzeństwo Kierkegaarda umarło, nie osiągnąwszy 34 lat, zatem ojciec jest przekonany, że to samo stanie się z jego najmłodszym synem. Ta duchowa, niszcząca energia, emanująca z ojca, zatruwa soki życiowe Kierkegaarda, odbiera mu siłę i zdolność do działania. Zarażony chorobą i śmiercią, przekonany o dekadencji i niemocy jednostki wobec losu, Kierkegaard przenosi to doświadczenie na wszystkie swoje wybory.
rOlsen2
Po śmierci ojca poznaje Reginę Olsen. Będzie to jego druga, po ojcu, siła duchowa, która naznaczy całe jego życie. Po trujących miazmatach ojcowskich, Kierkegaard przyciąga zdrowie i witalność w osobie Reginy, osoby otwartej i bezpośredniej, prostolinijnej. Wraz z nią przybywa tęsknota do prawdziwego życia i do odrodzenia sił witalnych. Ratunek przed wyniszczającymi go kąsaniami  upiorów. Skok pragnienia – dotknąć rzeczywistości, zanurzyć się w realnym życiu. Najpierw jednak powstaje cudowna mitologia romantycznych uniesień. Listy, podarunki, czułe gesty i wyznania. Oboje unoszą się w powietrzu. Miłość rozkwita, a szaleństwo szaleje. Ale przychodzi pierwsze pęknięcie, rysa w tym czarodziejstwie. Kierkegaard bowiem potrafi przeżywać wszystko jedynie retrospektywnie, we wspomnieniu. „Uczucie zdaje się nie wywierać na Kierkegaardzie mocy bezpośrednio, lecz dopiero po przejściu przez pryzmat refleksji.” Czas przeszły jest jedynym czasem, w którym może on żyć. Czas teraźniejszy jest tłumiony przez strach, dopiero czas już martwy, dokonany i spełniony, potrąca jego myśli i uczucia. Kierkegaard, zarażony obsesją śmierci, winy i lęku przed życiem, które właśnie żyje, może funkcjonować tylko za pośrednictwem analizowania tego, co minęło. Zamknięty w szczelnej izolacji, poddaje swoje wspomnienia obróbce myśli. Boi się ruchu, działania, zmiany, transformacji. Tylko to, co zamknięte, może stać się jego własnością. Pisze do Reginy: ” O, pozwól mi zamknąć się we mnie. Dopiero wtedy będziemy prawdziwie ze sobą zjednoczeni. Ani śmierć, ani życie, ani anioł, ani księstwo, ani potęga, ani czas teraźniejszy, ani czas przyszły, ani wyżyna, ani nizina –  nie rozłączą mnie z Tobą.”
Są to listy zachwycone sobą i swoim egocentrycznym pięknem. W osobie Reginy – Kierkegaard stworzył sobie mit kobiety, aby móc się w niej przeglądać, ale nie żeby z nią żyć. Dlatego po zaręczynach z nią, pragnie już tylko jednego: znaleźć sposób zerwania. Przeraża go rzeczywistość i pułapka zamknięcia w ostatecznym wyborze. Jest bowiem zdolny do życia wyłącznie w obrębie mitów i wyobrażeń ze strachu przed prawdą. Interesuje go tylko byt niemożliwy, ten, którego nie ma. Jest w tym bardzo podobny do Kafki i jego obsesji. Niezdolność do życia i do działania wynika u nich obu z przytłaczających wpływów rodzinnych, w których nadrzędna, ciemna siła odbierała im prawo do indywidualnego rozwoju.
Kierkegaard nie chce spełnienia marzeń o zdrowym życiu. Niektóre choroby duszy bowiem wcale nie garną się do zdrowia, lecz pragną chorobą pozostać. Zakrzepła ideologia oprawiona w lęk – to stan wewnętrzny najbardziej znany, zatem w jakimś chorym sensie oswojony. W obliczu zdrowia zaś trzeba by było zmienić przekonania, pozwalając na rozpad starych, a nie da się tego zrobić, gdy stworzone formy mentalne stają się fundamentem istnienia, utrzymywanego za pomocą strachu. Strach też może być sposobem na życie, jeśli się do niego przywykło. Dziedzictwo rodzinne jest siłą nie do pokonania. Kierkegaard wybiera chorobę, bo zdrowia nie zna. Już zdążył ją pokochać, a ona weszła w jego posiadanie. Wybrała go na swojego orędownika. Zaręczyła się z nim.
Gdy Regina reaguje na zwrot pierścionka zaręczynowego rozpaczą i zapowiedzią swojej rychłej śmierci, Kierkegaard wytęża wszystkie siły umysłu, aby odegrać sadomasochistyczną komedię i obrzydzić siebie Reginie. „To było potworne – zmusić się do tego, aby być okrutnym, a jednak kochać” – wyznawał 8 lat później w „Dzienniku”. W tym celu prowokował kłótnie, traktował ją impertynencko i lekceważył, aż wreszcie skapitulowała i zerwała z nim. Zaraz potem wyjechał do Berlina, aby oddalić się od niej. Ale dopiero teraz Regina rozpocznie w nim swoje prawdziwe życie. W Berlinie bowiem następuje eksplozja talentu pisarskiego obok nasilającej się depresji i melancholii. Współistnienie obu tych przejawów psychicznych: cierpienia i niebywałej dynamiki intelektualnej jest stałą cechą Kierkegaarda.   Sam przyznawał, że Opatrzność uczyniła go najbardziej utalentowanym i najbardziej udręczonym człowiekiem świata. Transformując swój ból po rozstaniu, pisze gorączkowo, bez wytchnienia, zaciekle swoje najlepsze książki, w których podjął się bacznego śledzenia swoich procesów psychicznych i ich literackiego odzwierciedlenia. Wszędzie w nich króluje jego związek z Reginą i jego analiza. Po rozstaniu z nim, zaczynała nabierać dla niego olbrzymiego znaczenia, przeobrażała się powoli w rzeczywistość duchową o podstawowej dla niego doniosłości. Była teraz dla niego tym, czym Beatrycze dla Dantego. Muzą, boskim natchnieniem, obszarem bogatej inspiracji. Pisze słynne dzieło: „Albo – albo”, które jest gigantyczną rozmową z Reginą, wyczerpującą spowiedzią ułożoną w formie dialektycznego dialogu między różnymi formami życia. Potem kolejne najlepsze dzieła, znakomite pod względem literackim i filozoficznym. Tęsknota za Reginą zamienia się w paranoję. Nadaje jej wymiar metafizyczny w swoim życiu, sądząc, że jeszcze w jakiś tajemniczy sposób się zwiążą, w formie platonicznej „przyjaźni”, swoistego małżeństwa dusz. Spazmem wstrząsu okazuje się dla niego wiadomość o jej ślubie, gdyż wie, że stracił ją nieodwołalnie, ale z tego żyznego podłoża powstaje kolejne jego dzieło: „Stadia na drodze życia”. Jego skłonność do samoudręczenia wydaje literackie owoce geniuszu. Potrzebuje cierpienia jak powietrza, by tworzyć; jest ono jego siłą sprawczą.
220px-Kierkegaard_olaviusZmagania wewnętrzne, jakie wokół sprawy Reginy toczył Kierkegaard w swoim wnętrzu, w pewnej mierze odblokowały w nim zahamowania i udręki związane z dziedzictwem ojca. Odniósł ranę tak głęboką, że zatarły się w dużej mierze ślady ojca, a źródło trwogi zaczęło wysychać. Czyżby cierpienie leczyło się cierpieniem? Czy trzeba osunąć się na samo dno, aby dokonała się transformacja? Niebywała dynamika twórcza Kierkegaarda, która ujawniła się po tragicznej historii z Reginą, zdaje się dostarczać dowodu na kompensację materiału życiowego w postaci refleksji filozoficznej nad istnieniem. Jest jednak w nim gorączkowa za nią tęsknota, potrzebuje widzieć ją, chociaż przelotnie. Wypatruje jej na ulicy i w kościele, wkrótce zaczyna chodzić jej ścieżkami na spacery. Wysyła do niej listy, błagając o pojednanie. Gdy ujrzy ją przez moment, uruchamia zaraz całą skomplikowaną aparaturę interpretacyjną, dopatrując się znaków i symboli. W światłocieniu, w mglistej sferze domysłów, odgadnięć, przypuszczeń – kreuje na nowo swoją metafizyczną, miłosną historię. Jego psychika to: „kłębowisko stłumionych pożądań, urazów, instynktów, przeraźliwej trzeźwości i rozbrajającej naiwności, ostrowidztwa i ślepoty, pokory i chełpliwości”. Jednocześnie pragnie obecności Reginy, doświadczając głodu zespolenia  i jednocześnie się tego boi. Nawet jeden krok w tym kierunku zdaje mu się krokiem nad przepaścią.  Sprzeczności zamykają go w stanie paraliżu wewnętrznego. Pewnego dnia widzą się na przechadzce po raz ostatni, gdyż ona wyjeżdża wraz z mężem na zawsze z ojczystego kraju. To jest prawdziwy znak dla niego. Posłańcy śmierci szykują się do lotu.
KierkegaardBooks400x275
Wszystkie genialne książki Kierkegaarda zostały już napisane. Historia mrocznego pożądania i niespełnionej miłości opatrzona tysiącami przypisów filozoficznych. Życie się spełniło. Kierkegaard stworzył w swoim życiu dokładnie to, co było mu potrzebne: tylko jedno przeżycie miłosne o decydującym charakterze dla całego jego istnienia. Teraz czas na odejście.  Bo śmierć zawsze przychodzi we właściwym momencie, skrojona na miarę metafizycznej decyzji losu. Zdrowie Kierkegaarda pogarsza się nagle, jakby na jego życzenie. W obliczu kresu życia, w wieku 42 lat, nie okazuje smutku, a wprost przeciwnie – pogodę ducha. Wie, że umiera w najwłaściwszym momencie życia. „Nie umiera się w środku aktu V. Kierkegaard umarł właśnie w chwili, gdy gra się skończyła, a jego dzieło dopełniło się. Jego życiem kierował jakiś wyższy dramaturg: kurtyna zapadła, gdy dramat osiągnął swój cel.” Regina umiera dopiero w 40 lat po nim.

A. Rogalski: „Tryptyk miłosny”, PIW, Warszawa 1977;

Wpis dodany w dziale: Biografia. Tagi: , , , . Link bezpośredni: KLIK.

Pierwszy komentarz do wpisu: Kierkegaard, czyli oswajanie fatum. A. Rogalski: „Tryptyk miłosny”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *