Praga, rok 1912. Franz Kafka poznaje u swojego przyjaciela Felicję Bauer. On rozdygotany, ona silna i pewna siebie. Wybucha uczucie. Najpierw w listach, frenetycznych, pisanych co dzień przez Franza, co godzinę, co myśl. „Kocham Cię do jęku”, drżenie, płomienie, miłość. Opisuje siebie w najdrobniejszych szczegółach, oddaje jej siebie w każdym atomie ciała i duszy. Te listy są autopoznaniem, ale i autokreacją. Kafka tworzy w nich swoją tożsamość, namacalność, niewątpliwą oczywistość. Czuje, że jest. Odmienia swoje „ja” przez wszystkie przypadki. Wytrysk „ja” w opisie swojej fizjonomii, erupcja „ja” w przytaczaniu dziwactw, eksplozja „ja” w szczegółowym opisie rozkładu dnia. Egzystencja rozprzestrzenia się w nim, rozgałęzia i nabiera sensu. Przyznaje się Felicji do napadów wilczego głodu, zaspokajanego tylko w wyobraźni. Somatyczność tych opisów wzbudza dreszcze: „Długie ochłapy żeberek wpycham, nie gryząc ich, do ust, następnie wypycham je drugą stroną, wciągając do żołądka i jelit. Brudne stragany objadam do kompletnej pustki. Napycham się śledziami, ogórkami i wszelkimi zepsutymi, starymi, ostrymi potrawami. Cukierki sypią się we mnie z blaszanych puszek jak grad.” Żarłoczność wyobraźni dziwnie rezonuje z jego ascetycznym trybem życia, niechęcią do mieszczańskiego świata wiecznej krzątaniny i obrzydliwych ideałów, do bólu praktycznych, cielesnych i biologicznych. W swoim biurze, Kafka – prawnik czuje się jak w grobie, gdyż nienawidzi tych tępych zajęć, które odciągają go od pisania, prawdziwej namiętności jego istnienia, której duszę zaprzedał w zamian za metafizykę literacką, dzięki której przekracza swoją nędzę. Teraz właśnie – przy Felicji – spłynęła nań znowu łaska muz, gdyż poczuł, jak fala natchnienia unosi go i porywa, czego wynikiem stało się opowiadanie: „Wyrok”. A w nim straszliwa scena przemocy psychicznej ojca nad synem, autobiograficzny wątek z życia Franza, który ojca bał się ponad wszystko. Dlatego ojciec z opowiadania jest olbrzymem rzucającym potworny cień na ściany pokoju i skazuje syna na śmierć ze strachu przed utratą swojej nad nim władzy. Jest to motyw mitologiczny, archetypowy i dlatego tak dalece wrośnięty w tkankę istnienia. Pożeranie życia swoich dzieci dla napełnienia własnego ja poczuciem władzy pokazane jest np. w micie o Saturnie. Tragizm egzystencji nie przychodzi z zewnątrz, lecz od środka i wiąże się z przekleństwem urodzenia. Dlaczego to właśnie Felicja wyzwoliła w nim ten wątek, przetransponowany literacko?
Kafkę przerażała pierwotna zwierzęcość ojca. W „Liście do ojca”, umieszczonym wśród opowiadań, Kafka przedstawia siebie jako syna obarczonego wieczną winą za swoje niepodobieństwo do niego. Wątły, bojaźliwy, niezdecydowany i niespokojny Franz stanowił przeciwieństwo swojego obdarzonego siłą witalną ojca, z jego żyłką do interesów, apetytem, samozadowoleniem i poczuciem wyższości nad otoczeniem. Obaj byli dla siebie niebezpiecznie odmienni. Franzowi brakowało serdecznego słowa i wsparcia, zamiast tego znosił nieustanne poniżenia, siłę, wrzask i porywczość. Zdławiony cielesnością ojca, Kafka – sam niewiarygodnie chudy i zanikający – czuł się żałosną, mierną postacią, wiecznie przytłoczoną olbrzymia obecnością, zagrażającą i niszczącą. Jak pisze Maria Janion w książce „Żyjąc tracimy życie”: „Gryzącym zębom i pożerającej paszczy ojca – drapieżcy towarzyszy siła niszczycielska całego ciała.” W książce tej znajdujemy również interpretację postaci Felicji w życiu Kafki. „Gdy grozi założenie rodziny, Felicja Bauer zaczyna upodabniać się do ojca. Przede wszystkim zdradzają ją zęby. Błyszczące złoto wstawionych zębów Felicji lśniło blaskiem iście piekielnym. ” I dalej M. Janion pisze: „Cielesność Felicji jest równie obrzydliwa, jak jej przedmałżeńskie zabiegi o wyposażenia dla ciała – o kupno mebli, a zwłaszcza szafy.(…) Szafa, podobnie jak jama ustna Felicji, staje się monstrualnym symbolem małżeńskiej i seksualnej niewoli.” (M. Janion, Żyjąc tracimy życie, Warszawa 2001, s.190 ). Kafka nie jadł mięsa i nie zamierzał spłodzić potomstwa, gdyż był to jego imperatyw wewnętrzny zwrócony przeciwko ojcu. Tylko w ten sposób mógł odwrócić klątwę rodzinną, obarczającą go winą za bycie sobą. Pomnażał swoje istnienie wyłącznie w twórczości, sam kruchy i prawie niewidzialny, pracował na swoją nieśmiertelność. Ucieczka wewnętrzna, jego emigracja duchowa, były dla niego jedyną możliwością przeżycia.
Na razie jednak są listy, nieprzerwana rzeka korespondencji do Felicji, jedyna bezpieczna dla Kafki możliwość kontaktu. Pozbawiona cielesności, za to przepuszczona przez filtr wyobraźni i intelektu. Zawdzięcza im swoje kolejne archetypowe opowiadanie: „Przemiana”, określone przez E. Canettiego jako największe arcydzieło XX w. Odpowiedzią Felicji jest milczenie. „Nie ciekawi jej, co we mnie najlepsze” – pisze rozgoryczony. Ta obojętność go torturuje, tak jak ojciec, który nigdy nie czyta ani słowa z jego twórczości. Felicja nic nie rozumie z jego literackich pasji, zatem powtarza się trauma rodzinna: niezrozumienie, poczucie egzystencjalnego wykorzenienia i odrzucenia. Zalety i uzdolnienia Franza stają się przy Felicji wadami; odbijając się od jej obojętności zwracają mu cierpienie i poczucie odarcia z wartości. Posępne fatum ciąży nad jego pragnieniem szczęścia. Tymczasem powiększa się pęknięcie pomiędzy nimi, a wraz z nim niepojęta samotność pisarza. Ich spotkania przypominają migawki, uchwycone w kadrze pamięci. Walcząc z napadami lęku i rozpaczy, Kafka zdobywa się na propozycję małżeństwa, chociaż śmiertelnie się boi uwięzienia w pułapce. W ten sposób jednak próbuje zasłużyć na miłość osoby zrobionej z całkowicie odmiennego tworzywa, bo tylko to zna w swoim życiu. Kiedy jednak ona podchwytuje szansę na zostanie mężatką wg swoich drobnomieszczańskich zasad, on natychmiast wycofuje się. Organizuje w sobie jakiś przedziwny, widmowy proces sądowy, w którym wysuwa najcelniejsze argumenty przeciwko małżeństwu z nim, aby zniechęcić Felicję. W listach rozgrywa się teraz swoista psychomachia, pojedynek pomiędzy siłami światła i ciemności na scenie Sądu Ostatecznego. W rezultacie następuje przerwa w ich kontaktach. Intermezzo w tej tragicznej komedii omyłek.
Wkrótce Felicja przysyła swoją młodą przyjaciółkę z misją pojednawczą i w życiu Kafki zaczyna się epizod dwuznacznego trójkąta, gdyż pomiędzy wszystkimi rozpoczyna się dziwna gra epistolarna, która wzmaga napięcie i daje życie słabnącej relacji pomiędzy niedawnymi narzeczonymi. W związku z ożywieniem kontaktów, Franz ponownie proponuje małżeństwo Felicji z tym samym scenariuszem i skutkiem, co kiedyś. W tym czasie ma chroniczne bóle głowy, cierpi na bezsenność i ataki depresji. Wie, że ze swojego osobistego piekła może się wydobyć tylko dzięki pisarstwu. Tematem jego słynnej powieści – „Proces”, napisanej w owym czasie, jest upokorzenie człowieka poddanego osaczeniu przez tajemnicze potęgi sądowe, które obarczają go tragiczną winą istnienia i skazują na śmierć. Uwikłanie człowieka w proces sądowy, którego nie rozumie, jest symbolicznym przekazem tragicznego uwięzienia w niepojętej egzystencji i daremności wszystkich ludzkich wysiłków. Kolejne milczenie Felicji w sprawie jego nowej powieści, mimo bardzo pochlebnych recenzji w prasie, sprawia, że w Kafce dojrzewa myśl o całkowitym rozstaniu. Wyjaśnia jej w liście: „Wciąż jesteś najlepszym przyjacielem i najlepszym wrogiem mojej pracy.” Donosi jej również, że są w nim dwaj ludzie, którzy ze sobą walczą. Jeden, który ją kocha i drugi, który broni przed nią swojego istnienia i swojej tożsamości. „I tylko nie można ich w niczym zmienić, ani jednego, ani drugiego, chyba żeby się ich obu zmiażdżyło.” Jego powołaniem jest natomiast przede wszystkim czuwać nad swoją pracą, bo „tylko ona daje mu prawo do życia.”
Po jakimś czasie, gdy obłąkany taniec śmierci trwa jeszcze między nimi, Kafka odkrywa, że pluje krwią. Lekarz diagnozuje nieuleczalną gruźlicę. Franz czuje, że choroba zjawiła się na jego życzenie. „Tak dalej być nie może – powiedział mózg. Po 5 latach płuca ogłosiły, że są w stanie pomóc. Jestem dziś wobec gruźlicy jak dziecko wobec fałd spódnicy matczynej, której się trzyma.” Teraz może już nieodwołalnie zerwać z Felicją, powołując się na zbawienną chorobę, która wiedzie do śmierci.
„Mój strach tworzy moją materię”
Po Felicji następuje czas Julii, prostej dziewczyny, która straciła narzeczonego na froncie. I znowu powtarza się ten sam scenariusz: zaręczyny, ogłoszone przeciwko ojcu, który przywitał nowinę atakiem wściekłości i pogardy. Ustalenie daty ślubu, a potem już tylko oczekiwanie na katastrofę. Bezsenność doprowadzająca do szaleństwa. Ślub nie dochodzi do skutku. Ucieczka i kolejna kobieta. Milena Jensenska, tłumaczka i dziennikarka, chce przetłumaczyć książki Kafki z niemieckiego na czeski. Tak się poznają. Dziwna to i intrygująca postać. Ma 23 lata i ekscentryczną biografię. Despotyczny ojciec i umierająca matka, którą opiekuje się nastoletnia córka, gdyż ojciec odmówił zajęcia się żoną. Ucieczka z domu przed terrorem ojcowskim po śmierci matki. Podobieństwa z Kafką uderzające. Tropiona przez wściekłego ojca, spędza 9 miesięcy w szpitalu psychiatrycznym. W końcu wychodzi za mąż za artystę z praskiej bohemy, który pije, zdradza ją i mnoży długi. W tym czasie poznaje Kafkę. Wybucha między nimi korespondencja, gorączkowa, namiętna, dysząca miłością. Jednak „pisane pocałunki nie dochodzą do miejsca przeznaczenia, tylko zostają wypite po drodze przez upiory.” Kafka znowu boi się spotkań bezpośrednich, boi się rozczarowań i wyczerpania energetycznego, jak również kresu epistolarnego czarodziejstwa. Milena natomiast nie zamierza opuścić męża, co wzmaga tylko obsesyjną miłość Kafki. Ma on wybitnie neurotyczne skłonności do wikłania się w związki niespełnione, dalekie, pełne cierpienia. Udręka miłosna wpisana jest w jego przeznaczenie, jakby był przekonany, że nie zasługuje na miłość i potwierdzał to swoimi podświadomymi wyborami. Miłość myli mu się ze śmiercią. Huragan emocjonalny pogłębia jego chorobę, a on zdaje sobie sprawę z siebie, utkanego ze strachu, który jest jego podstawowym tworzywem. Nigdy nie udaje mu się wyplątać z ojca, z jego nienawiści do synowskiej odmienności, z jego zagrażającej siły. Strach Kafki to egzystencjalna przeraźliwość istnienia.
„Raz jeszcze mówi jej o swoim strachu rozciągającym się na wszystko: strachu przed tym, co wielkie, i tym, co małe, strachu przed nocą, strachu przed nie – nocą, konwulsyjnego strachu przed wypowiedzeniem choćby słowa, strachu zapuszczenia się w świat najeżony pułapkami, strachu przed przyszłością, strachu przed porzuceniem, piekielnego strachu przed cierpieniem. A przede wszystkim strachu przed tym, że nigdy nie sprosta temu, czego się odeń oczekuje, nieprzezwyciężonego strachu przed rozczarowaniem kobiet, które kocha, obsesji, że nie podoła.” Nadchodzi zatem rozstanie, którego podświadomie tak pragnie. Milena odchodzi, a z nią umiera część jego samego.
Gdy znowu zostaje sam, odczuwa nieprzeparte pragnienie tożsamości. Zakorzenienia w życiu. Zaczyna wybitnie interesować się zapomnianą kulturą żydowską i językiem hebrajskim, czym natychmiast wzbudza wściekłość ojca, który – jako praski notabl – utożsamia się wyłącznie z kulturą niemiecką, a żydowską gardzi. Kolejny akt życia w tym dramacie rozgrywa się przeciwko ojcu. Ucząc się pilnie hebrajskiego w Ognisku Żydowskim, Kafka poznaje Dorę Diamant, która urodziła się w Polsce i uciekła z domu ojca (sic!) w wieku 18 lat, osiedlając się w Berlinie. Tym razem Franz Kafka, w ostatnim roku swojego życia, osiąga stan spełnienia. Jest to bowiem pierwsza i ostatnia miłość jego życia, która jest miłością. Nadzwyczajna bliskość śmierci połączyła się w jego życiu w jedną całość z uczuciem. Dora i Franz zamieszkują razem w Berlinie, dotkniętym kryzysem ekonomicznym i plagą ubóstwa. Żyją w skrajnej biedzie, w nieopalanym, obskurnym mieszkanku. „Nigdy nie chciało mi się tak żyć jak teraz. Z tobą” – mówi jej. Po raz pierwszy w życiu żył dzień po dniu z kobietą i nigdy nie zaznał takiej radości. Potrzebował jej obecności narkotycznie; nawet kiedy pisał, spała w fotelu obok. Palił często swoje rękopisy, chociaż chciała je ocalić, ale mówił jej: „Im więcej ich spalę, tym bardziej uwalniam się od swoich demonów, wymykam się im.” Akceptowała wszystko. Bliska jak cień, stopiona z nim, nieodłączna od niego, wspierająca. Podczas siarczystych mrozów Franz dostaje wysokiej gorączki, a lekarz każe mu opuścić Berlin. W krtani pojawiają się obrzmienia i nacieki. Gruźlica krtani. Wyrok. Płuca są w strzępach. W sanatorium, do którego pojechali, dostaje w krtań zastrzyki z alkoholu, aby mógł przez kilka godzin przełykać. Bezustanne piłowanie bólu. Tuż przed śmiercią nawiedzają go koszmary senne, z ojcem jako olbrzymem, który go rozgniata jak robaka. Gdy nie może już jeść, Dora daje mu do wąchania owoce. „Mój ty dobry.”
„Aż do śmierci sądził, że wszystko, czego się podjął – fortepian, skrzypce, włoski, angielski, hebrajski, studia germanistyczne, antysyjonizm, syjonizm, stolarstwo, ogrodnictwo, pisarstwo, próby ożenku – szły mu dość ciężko. Mówi sobie w duchu: – Nie skończyłem żadnej z moich powieści, przerwałem wiele swoich opowiadań w pół słowa. Pozostawiłem same fragmenty.” Dora jest przy nim do końca. Jest rok 1924.
Jacqueline Raoul – Duval: „Zakochany Kafka”, Pascal 2014;