„Dwie dusze, ach, mieszkają w piersi mej” („Faust” Goethego)
Osią powieści Hessego jest filozoficzny traktat o wilku stepowym, czyli o człowieku, który – jak mniemał – składał się z dwóch natur: człowieka i wilka, żyjących obok siebie w wewnętrznym skłóceniu i powodujących rozdarcie duszy. Jedna natura żyła cierpieniem drugiej, obie wzajemnie się osądzały i wykluczały. Harry Haller wnosił swoją dwoistość we wszystkie relacje z ludźmi, w związku z czym był nieszczęśliwy i unieszczęśliwiał innych. Był człowiekiem nocy, lękającym się poranków. Uciekał w skrajną samotność, w której za chwilę się dusił, pragnąc towarzystwa ludzi, którymi gardził ze względu na ich mieszczańskie upodobania. Ta nieustanna wewnętrzna sprzeczność doprowadzała go do obłąkania, zamykając w śmiertelnym potrzasku. Był typem samobójcy, który za cel obrał sobie unicestwienie siebie i powrót do wszechświata. Natury jednak takie jak on są całkowicie niezdolne do samobójstwa prawdziwego, gdyż ze swojej pozornej słabości czynią sobie oparcie i na tym budują fundament swojego życia. „Stworzył sobie z tej skłonności filozofię służącą jego życiu.” Do dnia pięćdziesiątych urodzin postanowił więc znosić najbardziej dotkliwe cierpienia, wiedząc, że zawsze jest ostateczne wyjście. Ten chorobliwy pustelnik, dziwak i ekscentryk pogardzał mieszczańskim, unormowanym życiem, a jednocześnie odczuwał silną, utajoną tęsknotę za nim. Ten konflikt powodował w nim zatrzymanie jego rozwoju i nieustanną, gorączkową zmianę nastrojów. Chociaż miał silne zadatki na wybujały indywidualizm, jednak z powodu swojej słabości „nie mógł się zdobyć na lot w wolne przestworza kosmosu i pozostawał w pętach, przykuty do ociężałej, macierzystej konstelacji mieszczaństwa.” Wiedział, że mieszczuch nigdy nie doświadcza intensywności życia i uczuć, zamiast absolutu wybierając stabilizację, pewność i wygodę. „Dlatego też mieszczuch jest z natury istotą o słabej dynamice życiowej, tchórzliwą i lękającą się każdego ryzyka, łatwą do rządzenia.” Wilk stepowy, który uważał siebie raz za wilka, raz za człowieka, nie dotarł jeszcze do świadomości istnienia w człowieku nieskończonej wielości jaźni, bardzo zróżnicowanego świata form, stanów i możliwości. Nie dotarł do przekonania, że całkowita jedność wewnętrzna jest nie do osiągnięcia, gdyż „człowiek jest uplecioną z mnóstwa nitek tkaniną.” Człowiek jest raczej próbą i stanem przejściowym między naturą a duchem, a jego życie stale pomiędzy nimi balansuje. Nigdy nie jest czymś do końca stworzonym, raczej jest możliwością, drogą, wędrówką. Trzymanie się zaś kurczowe wyobrażonych części swojego ja, „rozpaczliwe niechcenie umierania jest najpewniejszą drogą do wiecznej śmierci, gdy tymczasem gotowość umierania, zrzucania powłok, wieczne oddanie swego ja przemianie, prowadzi do nieśmiertelności.” Harry prawdopodobnie nigdy nie obserwował wilka, chociaż tak utożsamiał się z jego dziką naturą i nie zauważył, że wilk również jest złożony i skomplikowany wewnętrznie, bo ” wszystko, co stworzone, nawet pozornie najprostsze, jest już pełne winy, jest już rozdwojone, wrzucone w brudny nurt stawania się.” Żyjąc w świecie mieszczańskim tylko z tchórzostwa, Harry miał dość geniuszu, by spróbować ryzyka stawania się człowiekiem.
Genialny nihilista;
Postać z traktatu przeistacza się w głównego bohatera powieści: człowieka trawionego nihilizmem, dotkniętego licznymi depresjami, skłonnościami samobójczymi, wykorzenionego z istnienia. Nienawidzi on samego siebie i przeżywa piekło pustki serca. Egzystencjalny ciężar dwoistości wewnętrznej, ponury dramat osobisty – odbiera mu sens istnienia. W końcu następuje u niego dotkliwy kryzys osobowościowy, który stawia go przed ostatecznym wyborem – życia lub śmierci. I kiedy znajduje się już na cienkiej linii, na granicy pomiędzy niebem i piekłem, trafia na tajemniczą dziewczynę z półświatka, intrygującą, czarodziejską opiekunkę, wysnutą z najgłębszych marzeń, utkaną z osobliwych nitek, układających się w dziwnie mu znajomy wzór jego własnej duszy. To wydarzenie staje się przełomem w jego życiu. Dziewczyna o wyglądzie hermafrodyty jest bowiem jego lustrzanym odbiciem, powinowactwem duchowym, rezonansem wewnętrznym. Oboje są sobie potrzebni, oboje mają wobec siebie do wypełnienia egzystencjalne zadanie, realizujące się poprzez wzajemne przeciwieństwo. Hermina, bo tak nazywała się dziewczyna, proponuje mu grę w życie.
Oswajanie cienia;
Hermina jako przeciwieństwo Harrego rozpoczyna proces uzdrawiania chorej osobowości bohatera poprzez oswajanie go z jego ciemną, wypartą stroną jaźni. Cień bowiem to, wg Junga, ukryte, nieświadome aspekty człowieka, zarówno pozytywne, jak i negatywne, które ego stłumiło albo nigdy nie uznało. Cień więc jako alter ego reprezentuje osobistą ciemność treści odrzuconych i wypartych. Uświadamianie sobie cienia jest hamowane przez personę, czyli maskę, jaką przyjęliśmy wobec świata i wobec samych siebie. Ich wewnętrzny konflikt powoduje częste stany depresyjne i ból istnienia, dlatego człowiek zainteresowany swoim uzdrowieniem musi zacząć od zaakceptowania cienia i poważnego potraktowania jego istnienia. Jest terapeutyczną koniecznością, żeby świadomość stanęła twarzą w twarz z cieniem i nastąpił proces godzenia się z Innym.
Hermina i Harry to osoby z przeciwnych krańców świata, które zaczynają ze sobą współpracować i godzić poprzez wzajemny kontakt dwie różne osobowości. Ona wprowadzi go w świat zmysłowych doznań i ciemnych instynktów, on roztoczy przed nią świat myśli i wiedzy. Harry stworzył sobie obraz samego siebie jako intelektualisty i wyrafinowanego znawcy sztuki, a wyparł ogromną część osobowości, pogrążoną w świecie popędów, którą nazwał wilkiem stepowym. Uwolnienie siebie samego z własnego więzienia rozpoczyna się zatem od nauki nowoczesnego, zmysłowego tańca i słuchania muzyki jazzowej, zamiast klasycznej, uznanej przez niego za wzór doskonałości. Zaczyna rozumieć, że oba rodzaje muzyki są komplementarne, a więc jednakowo istotne w ludzkim życiu. Istnieją wzajemnie poprzez siebie, dzięki wzajemnym kontekstom. Tworzą jedność, gdyż jedna prowadzi do drugiej. Otwierając się na nowe doznania, Harry przygotowuje się na twórczą przemianę swojego ja poprzez niszczenie swojej starej powłoki, której tak kurczowo się trzymał ze strachu przed rozpadem.
Pragnie stać się prawdziwym człowiekiem, pełnym, wielowymiarowym, dotykać w sobie wszystkich aspektów istnienia, pulsujących wielobarwną mozaiką życia. Wie, że ma w sobie niezgodność ze światem zadowalającym się byle czym, gdyż światem zawsze rządzi przeciętność. „Czas i świat, pieniądze i potęga należą do ludzi płaskich i małych.” Do ludzi wielkich za to, należy wieczność, przebywanie poza granicami czasu i pozoru, ludzie wielcy są prawdziwymi twórcami mocnego, intensywnie pięknego kosmosu egzystencjalnego. „Do wieczności należy również obraz każdego prawdziwego czynu, siła każdego prawdziwego uczucia, nawet jeśli nikt o nim nie wie, nikt go nie widzi..” W okresie swojej przemiany Harremu przyśnił się sen o Goethem, który w owym śnie śmiał się serdecznie. „Śmiech ten był bezprzedmiotowy, był tylko światłem, jasnością, był tym, co pozostaje po przejściu prawdziwego człowieka przez cierpienia, występki, błędy, namiętności i po jego przebiciu się do wieczności, do wszechświata.” Śmiech Goethego jest symbolicznym wyrazem pełni człowieczeństwa i jej przetworzenia w nieśmiertelność.
Teatr magiczny;
Kolejne sceny powieści płoną obłąkaniem. W narkotycznej atmosferze diabolicznego balu maskowego, przed oczyma upojonego zmysłową rozkoszą bohatera, pojawia się z niebytu magiczny teatr, zapraszając na spektakl duszy. Tutaj Harry ma doświadczyć kontaktu z własną jaźnią i wykreować siebie na nowo. A przede wszystkim porzucić starą osobowość, aby móc stworzyć świeżą, aktualną, teraźniejszą. Półkolisty korytarz teatralny prowadzi do wielu drzwiczek, a za każdymi ukrywają się tajemnice duszy. Jeden z napisów na drzwiach głosi: Wskazówki do odbudowy osobowości. Skutek gwarantowany. Harry ujrzał tam dziwnego, metafizycznego szachistę, który chce nauczyć bohatera grać w szachy figurami, na jakie rozszczepiła się jego osobowość. Człowiek bowiem składa się z wielu jaźni, z mnóstwa dusz, dlatego niemożliwy jest jednorazowy, dożywotni porządek w jego wnętrzu. Gra w szachy jest w tym spektaklu grą o siebie, symboliczną czynnością budowania nowego porządku wewnętrznego. „Pokazujemy temu, kto przeżył rozszczepienie swojej jaźni, że może on w każdej chwili na nowo zestawić wszystkie cząstki w dowolnym porządku i w ten sposób osiągnąć nieskończoną różnorodność kształtu życia.” W kolejnych teatralnych pomieszczeniach Harry znajduje rozgrywające się przed nim sceny z jego przeszłości. Pierwsza dziewczyna, Róża, którą niegdyś zlekceważył, tak samo piękna i kusząca. Harry postanawia inaczej ustawić figurki na szachownicy, korzystając z wiedzy uzyskanej od szachisty. Zamiast uciec przed dziewczyną, jak to zrobił kiedyś, wyznaje jej miłość. Zmienia w ten sposób swoją przeszłość, pisze dla niej inny scenariusz, staje się osobistym autorem swojego życia. Dzięki temu napełnia się innymi uczuciami, nieznanymi dotąd, przyjmuje wszystkie wydarzenia swojego życia i nadaje im nową treść. „Teraz przeżywam cząstkę samego siebie i pozwalam jej rosnąć, nie hamowany przez myśliciela, nie dręczony przez wilka stepowego.” Cała zaniedbana miłość jego życia zakwita na nowo w jego wewnętrznym ogrodzie. Gdy człowiek bowiem naprawi w sposób mentalny błędy przeszłości, wysyłając do niej energię przemiany, doznaje łaski wybaczenia od samego siebie i od tej pory roztacza wokół nowy kod informacyjny, nową częstotliwość energetyczną, która przyciąga nowe zjawiska. Cały wszechświat jest bowiem informacją, a w powietrzu roi się od memów, które czyhają na swoje miejsce w strukturze. W czasie teraźniejszym można zmieniać posłannictwo przeszłości, zgodnie ze swoją wolą i w ten sposób kreować swoją egzystencję. Po wielu podobnych zabiegach na swojej duszy, po skonfrontowaniu się z tysiącami zapomnianych, wypartych aspektów psychicznych w magicznym teatrze wewnętrznym, Harry dorasta do siebie, do swoich możliwości, do poczucia kształtowania swojego istnienia. Wie, że przeszłość może nadać nowy sens teraźniejszości, gdyż spotkał się twarzą w twarz ze swoim cieniem, przyjął go, rozpoznał, nie stchórzył. Dojrzewa prawdziwie do boskiej muzyki Mozarta, wspina się do niej na swoim bólu, przerażeniu, głodzie sensu, na rozpaczy, bo wszystkie te odpychane dotąd uczucia są składnikami królewskiej drogi do samopoznania. Znajduje w sobie kod dostępu do życia, który związany jest z powtarzaniem wciąż na nowo wewnętrznej relacji z cieniem, ale za każdym razem na innych zasadach. „Wiedziałem, że w mojej kieszeni są setki tysięcy układów gry życiowej, wstrząśnięty przeczuwałem jej sens, byłem zdecydowany rozpocząć ją raz jeszcze, raz jeszcze zakosztować jej męki, raz jeszcze wzdrygnąć się przed jej bezsensem, raz jeszcze i wielokroć razy przejść przez piekło mojej duszy. Czekał na mnie Mozart.” Magiczne projekcje duszy bohatera prowadzą go do siebie samego i w sobie samym znajduje on klucz do wszechświata. W odwadze przyjęcia cienia tkwi bowiem źródło wszelkiej kreatywności, strzelające w górę płomieniem życia.
O cieniu obszernie i bardzo ciekawie pisze Jerzy Prokopiuk w pracy: W labiryncie duszy. Wtajemniczenie spontaniczne. Cień. – na stronie www.gnosis.art.pl
2 komentarz do wpisu: Cień, czyli kod dostępu. Herman Hesse: „Wilk stepowy”