Skradając się za istnieniem. Mark Rowlands: „Filozof i wilk”

10467Lekcje filozoficzno – wilcze;

Autobiograficzna powieść o filozofie,  który serdecznie zaprzyjaźnił się z  wilkiem. Z wzajemnością. Wilk udziela mu lekcji życia, wyciągniętych z jego konkretnej, upartej obecności. Jest wewnętrznym  aspektem bohatera, jego alter ego, gdyż Mark Rowlands uważa, iż są takie myśli, które mogą się pojawić tylko pomiędzy nim a wilkiem, w przestrzeni wilczej wolności. Mark kupuje szczeniaka u wilczego hodowcy  i od tej pory towarzystwo ludzi schodzi na drugi plan. Stają się obaj prawdziwą jednością przeciwieństw zwierzęco – ludzkich. Powinni być polecani w podręcznikach psychologii jako wzorcowy model jednoczenia przeciwieństw, który prowadzi do rozwoju obu stron.  Uczą się wzajemnie od siebie swoich odmiennych właściwości, poznają nawzajem swoje istnienia. Wilk staje się trochę człowiekiem, a człowiek wilkiem. Czerpią z siebie energię, nie krzywdząc i nie raniąc, wędrują razem przez życie powiązani tajemniczym węzłem pokrewieństwa, mimo zewnętrznej odmienności.   Po jakimś czasie wilk chodzi już ze swoim panem na zajęcia uniwersyteckie i odtąd obaj nie odstępują się na krok. Aż do śmierci. Do czeluści najgłębszego cierpienia i twardego, ostrego, wyjącego bólu.
Zanim to jednak nastąpi, spędzą ze sobą 11 lat zgodnego, pełnego miłości życia. Zaczyna się od tresury, która jest niezbędną fazą w relacji pomiędzy wilkiem a człowiekiem, aby można było od razu ustalić zasady współistnienia i wyznaczyć hierarchię: kto kim jest w tym związku. Mark rozpoczyna szkolenie wilka metodą Koehlera, która nie polega na próbie sił, bo nie chodzi o to, by zwierzę czuło się przegrane. Psa lub wilka trzeba przekonać za pomocą tej metody, że posłuszeństwo jest jedynym jego wyborem, tresura więc musi mieć w sobie spokojną, bezwzględną nieuchronność. Zrobisz to, czego wymaga sytuacja, a ta nie pozostawia wyboru – tak mówią zasady. Treser jest wtedy wychowawcą, gdy pomaga psu czy wilkowi zrozumieć, jakie są wymogi rzeczywistości. Najpierw musi jednak sam wczuć się w psychikę zwierzęcia, wejść w jego skórę, trzymając się przy tym bezlitośnie swojego planu zmuszającego wilka do kooperacji. Kiedy wilk wie dokładnie, czego się od niego oczekuje, a czego zabrania, zwiększa to jego pewność siebie i panowanie nad sobą. Zgodnie z brutalną zasadą Nietzschego, że ci, którzy nie potrafią narzucić sobie dyscypliny, szybko stwierdzą, że znalazł się ktoś inny, kto zrobi to za nich. „Dyscyplina nie jest przeciwieństwem wolności, wręcz przeciwnie, to ona sprawia, że najcenniejsze formy wolności stają się możliwe.”
Dzięki tresurze, Brenin, bo tak się nazywał wilk, nauczył się języka ludzkiego świata i otrzymał w ten sposób ludzką wolność. Znajomi Marka wielokrotnie zarzucali mu, że rzeczą wilka jest przebywać na wolności i polować. Brenin jednak nie urodził się na wolności, więc dostał szansę od losu, zgodną z jego przeznaczeniem. Tak twierdził Mark, polemizując nie tylko z opinią otoczenia, ale również z tezą egzystencjalisty – J. P. Sartre’a, który uważał, że tylko dla ludzi istnienie ma pierwszeństwo przed istotą. Tylko ludzie muszą tworzyć swój byt, wybrać, w jaki sposób chcą przeżyć swoje życie i dlatego są skazani na wolność wyboru, co może okazać się łaską lub przekleństwem. Inne istoty mogą natomiast  robić to, do czego zostały stworzone. Zatem wilk, wg tej tezy, nie może wybrać swojego sposobu istnienia. Autor powieści podważa tę myśl, zastępując ją koncepcją egzystencjalnej elastyczności, bo dlaczego zwierzęta miałyby być niewolnikami swojego dziedzictwa biologicznego. Wilk też ma zdolność adaptacji, podobnie jak człowiek i może grać kartami losu.
wilk
W dalszej części opowieści filozof porównuje dwa gatunki: małpy i wilki, próbując określić jedno istnienie wobec drugiego, we wzajemnym kontekście. Otóż okazuje się, że małpy mają większe mózgi od wilków, gdyż w grupie małp pojawiła się z biegiem ewolucji zdolność manipulacji swoimi towarzyszami i wykorzystywania ich. Jest to, mówiąc prosto, zdolność do oszustwa. I do rozpoznania, że zostało się oszukanym, czego konsekwencją jest wzrost małpiej inteligencji napędzanej imperatywem, by oszukiwać, lecz nie zostać oszukanym. Życie w grupie daje małpom jeszcze inną możliwość – sojuszy z kolegami i spiskowania przeciwko innej grupie. Ta forma makiawelicznej inteligencji osiąga swój szczyt w osobie króla małp człekokształtnych, czyli homo sapiens. Jest to najbardziej prymitywna podstawa, na której rozwinęły się inne formy wzajemnego obcowania wśród ludzi i małp, czyli empatia i czułość jako społeczne spoiwo. Dużo później w świecie ludzkim pojawiły się intelektualność i kreatywność artystyczna jako wysublimowanie i przekształcenie pierwotnej podstawy.
Małpy są uzależnione od seksu i przemocy, dlatego mają dużo większą motywację do spiskowania i oszukiwania niż wilki. Wilk szczęśliwy uprawia seks raz lub dwa razy do roku, a wiele wilków w ogóle nie kopuluje i nie widać, by za tym tęskniły. Nie ma więc powodu do spiskowania, żeby zdobyć smakołyk. Wilk poza tym całym swoim ciałem mówi prawdę.
Na zdolności zaś  małp do oszustw rozwinęło się ludzkie zło.

Dobro i zło;

30

Słabość jest warunkiem koniecznym do czynienia zła. „Ludzie to zwierzęta, które wytwarzają słabość”, czynimy słabymi innych, by móc ich używać. Życie to bardzo bolesny sposób odsiewania słabszych i jest na wskroś okrutne. Ludzie jednak tę nieprzychylność życia udoskonalili. Sami tworzą sobie możliwość czynienia zła. Grunt oczywiście został przygotowany przez małpy. Intrygi i kłamstwa małp to próba sprawienia, by osobniki silniejsze od niej stały się słabsze. „Rzecz w tym, że to, co człowiek uczyni, to do niego wróci. Nie można pojmować innych jako szans do wykorzystania, jako nosicieli słabości, ponieważ to zawsze obróci się przeciwko nam i zasadniczo skazi nasz sposób myślenia o sobie samym. Podświadomie bowiem postrzega się siebie wtedy jako nosiciela ułomności, które mogą zostać obnażone, ponieważ przez całe życie pojmowało się innych w ten sposób. Słabości, które w sobie tworzymy, polegają zasadniczo na pewnym sposobie myślenia o sobie oraz o złych uczynkach, które popełniamy.” Koło się zamyka. Człowiek, wykorzystujący innych dla swoich celów, wpada w wewnętrzną pułapkę. Bezustannie wietrzy spisek przeciwko sobie, czuje się podświadomie ofiarą, więc próbuje zdążyć oszukać, zanim – jak myśli – sam będzie oszukany. W ten sposób tkwi bez końca w błędnym kole napięć wewnętrznych, kryjąc pod zastygłą maską swoje prawdziwe intencje.
Natomiast  dobroć człowieka objawia się w sytuacji relacji z osobą, która nie reprezentuje żadnych korzyści dla nas, a mimo to okazujemy jej szacunek i zachowujemy się przyzwoicie. Traktujemy ją tak,  ponieważ tak należy robić i tyle. Niczego od niej nie chcemy i nie łączą nas z nią żadne nasze interesy, a mimo to okazujemy życzliwość. Takie zachowanie wynika tylko z wolności wewnętrznej i jest dosyć rzadkim zjawiskiem. Dobro to oblicze prawdziwej siły ducha, jego niezależności od śmiertelnej gry ludzkiej o władzę nad drugim człowiekiem. Polega też na tym, aby  nie zadawać ran, żeby  poczuć się lepiej. Nigdy nie zadawaj ran, bo sam staniesz się ranny i zdradzisz samego siebie.  Poczuć się lepiej można tylko poprzez inwestowanie w siebie, w rozwój wewnętrzny i łączenie się z pozytywnymi aspektami świata. Zawsze owocuje to wzrostem dobrej energii, która – wysyłana w świat – wraca, aby znowu owocować. Dobro jest silne i dobre. I dobrze.

Sub specie aeternitatis ( z punktu widzenia wieczności)

wilk+2

Wszechświat, po około 4 mld lat, zyskał zdolność zadawania sobie pytań. Obok siebie pojawiły się różnorodne stworzenia, w tym człowiek i wilk. Obie formy równie doskonałe. Dla filozofa doskonałość polega na zdolności do rozważania trudnych problemów pojęciowych, dla wilka to pewien rodzaj wytrwałości, dzięki której może on biec wiele kilometrów za zdobyczą. Doskonałość zależy od tego, czym jesteś. Z punktu widzenia wieczności, człowiek spostrzega siebie jako drobinę  w ogromnej ciemności wszechświata. Ale czy wieczność jest tym bardziej zainteresowana niż bieganiem wilka, które jest podobne do płynięcia nad ziemią? Wilk to najwyższa forma sztuki, jak twierdzi autor, a obserwowanie go podczas biegu, prawdziwie uskrzydla i napełnia zachwytem, rozsadzającym duszę. Piękno wilka opiera się na jego sile, nie tylko fizycznej, ale i wewnętrznej. Mark więc pragnie upodobnić się do niego, gdyż nie chce stać się gruntem dla moralnego zła. Zło bowiem wybiera sobie wyłącznie słabych ludzi na wykonawców swoich planów. Człowiek silny i mający poczucie wartości jest dobry, bo nie ma żadnego interesu w kontaktach ze złem moralnym. Wniosek jest oczywisty. „Wilk, warcząc, oznajmia, że wie o zbliżającym się bólu, ponieważ jest ono naturalnym elementem życia.” Staje przed sytuacją otwarty i odsłonięty, reagując zgodnie z wymogami rzeczywistości. Małpa, w obliczu silniejszego, knuje spisek i próbuje znaleźć sposób, jak wytworzyć słabość u niego, a potem wykorzystać go. Zawsze mamy wybór sposobów naszego działania, zgodnie z tym, z którym zwierzęciem identyfikujemy się symbolicznie. Każdy z nas ma bowiem takie wewnętrzne zwierzę, z którym czuje duchowe powinowactwo. Można uczyć się prawdy od wilków albo kłamstwa od małp. Mamy wybór, zgodnie z zasadą egzystencjalistów o nadawaniu kształtu naszemu istnieniu, bo w tym zakresie jesteśmy bezlitośnie wolni.

Szczęście;

12900858-dwa-biegnace-przez-wschodnie-wilki-w-lesie
Kiedy przyszedł właściwy czas, Mark postanowił postarać się o towarzystwo dla swojego wilka. W tym celu kupił szczeniaka płci odmiennej – Ninę i podarował Breninowi. Niemal od razu rozkwitła między nimi czuła przyjaźń, wilk zaczął strzec swojej towarzyszki przed zwierzętami i ludźmi. A wyglądało to z grubsza tak: „Pewnego wieczoru, w ogrodzie, na tyłach domu rozległ się jakiś hałas. Ja nie słyszałem tego dźwięku, ale Brenin owszem, skoczył na równe nogi i podbiegł do okna, opierając łapy o parapet. Kiedy go wypuściłem(…) ,zniknął za drzewem, po czym pojawił się wlokąc jakiegoś człowieka, którego następnie przydusił do ziemi. (…) Mieszkałem w Stanach tak długo, że wciąż myślałem jak Amerykanin. Moja pierwsza myśl była taka: – O Boże, a jeśli on ma broń? Zastrzeli Brenina! Pobiegłem więc do ogrodu i zacząłem kopać tego faceta, wykrzykując amerykańskie teksty typu: – Nie ruszaj się ty sukinsynu! Ale on oczywiście się ruszył: trudno leżeć spokojnie, kiedy wilk trzyma cię za gardło, a jakiś szaleniec cię kopie, wykrzykując przy tym obelgi( Cha, Cha, cha!) W końcu jakoś się opanowałem i zapytałem: – Co pan robi w moim ogrodzie??. Na co odparł: – Nico. (cha, cha, cha!) Wyprowadziłem go więc z domu i wyrzuciłem na ulicę. (…) A wtedy ktoś zapukał do drzwi. Policja więc już tu była! Jednak niepotrzebnie się obawiałem. To była sąsiadka z domu obok. Okazało się, że człowiek, na którego napadłem wspólnie z Breninem, to jej były mąż, który pojawia się jeszcze od czasu do czasu, aby jej przylać”.(cha, cha, cha) Sytuacja jest zacytowana z książki, śmiech oczywiście mój. Cudowna to anegdota!
Po jakimś czasie obcowania z wilkiem, w Marku dokonuje się poważna zmiana wewnętrzna. „Z imprezującego zwierzęcia stadnego, jakim byłem w Alabamie, zmieniłem się w kogoś zupełnie innego: samotnika, odmieńca, mizantropa. Miałem dość ludzi. Musiałem pozbyć się ich odoru z nozdrzy.” Zatem obaj z wilkiem przeprowadzają się na odludzie. Mark kupuje mały, kamienny dom z XVIII w. na południowym wybrzeżu Irlandii. Może tam od tej pory spokojnie oddawać się pisaniu swoich filozoficznych książek, co najbardziej go pasjonuje. Dociera do niego myśl, że zawsze był mizantropem. Relacje z innymi ludźmi zawsze przenikało poczucie, niejasna, uparta myśl, że robi to tylko dla zabicia czasu. Jego profesja życiowa, uprawianie filozofii zawodowo, również łączyło się z jego parciem do samotności. Brenin również stał się symbolicznym wyrazem dobrowolnego wygnania ze świata. I jego najlepszym oraz jedynym przyjacielem.

Obserwując swojego wilka, Mark  tworzył  refleksje o naturze szczęścia. Bo przecież najważniejsze w życiu to czuć się w określony sposób i to odczuwamy jako szczęście. Jakość życia, ludzka pogoń za upragnionymi uczuciami przypomina wilczą gonitwę za królikiem. Cała gra z życiem, pełna podniecenia, wygląda zatem tak: „Dużo obserwowałem, jak Brenin poluje, próbując dojść, co musi wtedy czuć. Jakie uczucia towarzyszyły mu, kiedy podkradał się do królika? Króliki są szybkie, zwinne i potrafią zrobić zwrot w ułamku sekundy. Kiedy Brenin biegł z maksymalną prędkością i w prostej linii, był szybszy, ale i on nie potrafił poruszać się jak typowy królik. Musiał więc się skradać. A istotą skradania się jest pewnego rodzaju dostosowanie się do sytuacji, w której się znajdujemy. Polega ono na tym, by świat wzmacniał nasze atuty, a ignorował atuty ofiary. Jest to bardzo trudny proces i podejrzewam, że bardzo bolesny. Brenin miał jednak niewyobrażalną cierpliwość. Przez większość czasu leżał z nosem i przednimi łapami w kierunku królika, cały spięty i gotów do skoku. Próbował doprowadzić do sytuacji, w której jego atuty – zaskoczenie oraz niezwykłe przyspieszenie na krótkim dystansie – byłyby ważniejsze niż królicza umiejętność wykonywania błyskawicznych zwrotów.” Kiedy gra była skończona, a królikowi  najczęściej udawało się uciec, Brenin przybiegał do Marka z błyszczącymi oczami i skakał dookoła w podnieceniu. „Jestem tego pewien, że to właśnie był szczęśliwy wilk.” To polowanie było podobne do zajęć Marka: on również podkradał się do myśli jak do królika. Do tych myśli, które były dla niego za trudne do pomyślenia. „Jeśli tylko włoży się odpowiednio dużo wysiłku, można zmusić się do takich myśli, do jakich wcześniej nie było się zdolnym. (…) To boli. Najpierw trzeba długo błąkać się po obszarze, który jest niemal nie do przebycia(…), potem, najczęściej po wielu miesiącach, myśl się pojawia, zaczyna być myślą. Tu właśnie rozpoczyna się skradanie.” Bo okazuje się, że jeszcze nie jest gotowa i znowu zapada się w głąb. Nie można na nią wpłynąć, tak jak nie można wpłynąć na królika. Ale trzeba wywierać na nią nacisk, nie odpuścić, wtedy ją złapiemy. Ale chwilę później gonitwa rozpoczyna się od nowa. Za nową myślą.  To, co przyjemne, i to, co przykre, trudne, stanowi bowiem jedną całość. I to jest szczęście właśnie, które umyka, by znowu się pojawić. Ale to my jesteśmy jego zaklinaczami  i współtwórcami . Samo nie przyjdzie. Musimy się nieustannie za nim skradać.

Miłość i śmierć;

w-wilk2

Gdy Brenin zachorował na raka, a Mark przemywał mu krwawiące rany po operacji, wilk leżał i skowyczał. „Słuchanie tego skowytu było jedną z najtrudniejszych rzeczy w moim życiu.” Koszmar cierpienia, samotność wilka, który bolesne zabiegi pojmował jako zdradę wobec jego miłości, powtarzające się operacje i kolejne etapy nasilającego się bólu – tak teraz wyglądało ich wspólne życie. „Ludzie myślą, że kochają swoje psy. Ale wierzcie mi, nie wie się tego na pewno, dopóki się nie czyściło śmierdzącego, ropiejącego, chorego tyłka swojego psa co 2 godz. przez miesiąc. ” Miłość ma wiele twarzy, a to była jedna z nich. Tylko, gdy się kocha naprawdę, ma się odwagę, by zajrzeć w nie wszystkie. Kiedy weterynarz wbijał igłę z trucizną w żyłę Brenina, ostatnie słowa Marka brzmiały: – Zobaczymy się znowu w snach.
Przejmujące, chwytające za gardło i zaciskające oddech są wyznania Marka po śmierci wilka. Jego wielogodzinne leżenie twarzą do ziemi, tuż przy kurhanie kamiennym. Każde rozstanie z kimś bliskim przecina człowieka na pół i jest podobne do umierania. Śmierć jednak jest nieporównywalna z jakimkolwiek innym przeżyciem, chociaż przeżycia są porównywalne ze śmiercią. Śmierć rani nas dotkliwie, gdyż jest tym, co można by nazwać krzywdą pozbawienia. „Śmierć krzywdzi każdą istotę, utrącając w locie strzały jej pragnień.” Własną śmierć jednak zawsze nosi się w sobie, gdyż jest ona  karmicielką życia. Póki się żyje, można wierzyć w linearną koncepcję czasu, wg której nie ma już powrotu, a można w kolistą, gdy życie wielokrotnie wraca i powtarza się w nas, by rozpocząć nowe koło czasu jak wirująca spirala. I zastaje nas w sobie samych w określonym kształcie. Czy jest ktoś, z kim chciałbyś spędzić wieczność? To jesteś ty sam – zdaje się pytać i odpowiadać. Cokolwiek zrobisz, musisz uczynić to teraz, aby było wiadomo, jakim duchem jesteś, wstępującym czy zstępującym i aby można było znowu po ciebie wrócić.  Aż dociera się do granicy życia i przechodzi w śmierć, w egzystencjalny stan przekształcenia. Wobec tej granicy sens życia zawiera się w jego najlepszych momentach, rozsypanych na drodze życia, takich, które same są w sobie pełnią i całością. Jedną z takich chwil,  najważniejszych i najlepszych dla Marka było umieranie Brenina. Mimo, że sam był cieniem człowieka i zdawało mu się, że wstępuje do piekła. Skonfrontował się jednak z tą straszną sytuacją całym sobą, czując się potężnym przeciwnikiem okrutnych bogów. W momencie śmierci przyjaciela stał się wilkiem. „Jesteśmy u szczytu możliwości,  kiedy 50 – kilogramowy pitbul życia chwyta nas za gardło i przyciska do ziemi. Będzie bolało, wiemy to i nie ma nadziei. Ale nie piszczymy i nie skowyczymy. Nawet się nie szamoczemy. Zamiast tego z głębi nas wydobywa się warczenie, spokojne i dźwięczne, niepasujące do naszej egzystencjalnej kruchości. Ten warkot mówi: Pieprz się.”

„Zły wróżbiarzu – rzekłem – czy czarciego sługo znaku!
Czy cię szatan przysłał tutaj, czy pęd wściekły zagnał burz
Na brzeg smutku i boleści, gdzie żal tylko pustka mieści.
Gdzie noc każda grozę wieści – powiedz, błagam, wzrusz się, wzrusz!
Jestże balsam w Gilead? – powiedz, powiedz, wzrusz się, wzrusz!
Rzekł kruk na to: Nigdy już.”       (Edgar Allan Poe)

Wpis dodany w dziale: Literatura piękna. Tagi: , , , . Link bezpośredni: KLIK.

5 komentarz do wpisu: Skradając się za istnieniem. Mark Rowlands: „Filozof i wilk”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *