Pożądanie całości – na podstawie książki A. Storra: „Samotność. Powrót do jaźni”

Samotnosc_o1

W  „Uczcie” Platona Arystofanes postanawia wprowadzić swoich współbiesiadników w tajniki potęgi miłości. Rozpoczyna od przywołania mitu, wg którego początkowo istniały trzy płci: hermafrodyci, mężczyźni i kobiety. Każde istnienie ludzkie stanowiło pełną całość o czterech rękach, czterech nogach, zdolne do chodzenia w pozycji wyprostowanej we wszystkich kierunkach. Owe pierwotne istoty ludzkie były tak potężne, że stanowiły zagrożenie dla bogów, którzy zastanawiali się, jak je pokonać. Zeus stwierdził., że ludzie powinni zostać przepołowieni, czego konsekwencją stała się odtąd konieczność poszukiwania przez każdego człowieka swojej drugiej połowy i dopiero połączenie obu połówek pozwalało przywrócić poprzednią postać. Miłość – powiada Arystofanes to inna nazwa pożądania i pogoni za całością. Mit przytaczany przez Platona jest nadzwyczaj przekonujący. Na przestrzeni stuleci pogląd, że osiągamy pełnię i kompletność, łącząc się w akcie seksualnym z partnerem, stał się główną inspiracją literacką. Seks jest jednak zaledwie jednym z wielu sposobów osiągania jedności. Freud twierdził, że w samej naturze instynktu jest coś, co nie sprzyja urzeczywistnieniu się pełnego zaspokojenia. Jednak, dzięki temu istnieją wszystkie osiągnięcia ludzkie w zakresie kultury, sztuki, nauki. Są one sublimacją pewnego niespełnienia i tęsknotą za zjednoczeniem z kosmosem.
Doświadczenie miłości jest jednak czymś więcej, niż pragnieniem osiągnięcia jedności seksualnej. Dla większości osób miłość stanowi największe życiowe wyzwanie. Dopóki trwa stan zakochania, osoba go doświadczająca odczuwa zarówno stan ekstatycznej jedności ze światem, jak i poczucie jedności wewnętrznej. Zakochanie uważane jest za najbardziej intymną formę relacji międzyludzkiej, jest to jednakże również stan umysłu, który raz uruchomiony, może trwać jeszcze przez jakiś czas, niezależnie od tego, czy dochodzi do spotkań z fizycznym obiektem. Cały świat kocha zakochanego, a zakochany kocha cały świat. Dopóki trwa stan zakochania, wydaje się, że nie ma żadnej rozbieżności między rzeczywistością a światem wyobraźni. To coś innego niż namiętność  seksualna. Zakochanie jest stanem znacznie bliższym ekstazie niż orgazmowi. Jest to oceaniczne doznanie, całkowite zniknięcie granic między naszym ego a obiektem. Poczucie doskonałej harmonii z wszechświatem oraz doświadczenie idealnej harmonii z inną osobą i z sobą samym – są niezwykle ściśle powiązane. Stanowią w istocie jedno zjawisko. Owe doświadczenia są  wprawiane w ruch przez wiele różnorodnych impulsów: przyrodę, sztukę, religię, wiedzę, pracę twórczą, niektóre formy ćwiczeń oraz miłość z drugim człowiekiem. Odczucia mistycznego związku ze światem mogą się również pojawić w samotności – żaden bodziec zewnętrzny nie jest wówczas potrzebny. Tego rodzaju transcendentne doświadczenia  są ściśle związane z aspektami procesu twórczego, z nagłą zdolnością do nadania sensu temu, co wcześnie wydawało się niezgłębione, albo też ze stworzeniem nowej jedności w akcie olśnienia wewnętrznego. Nagłe połączenie pojęć lub rzeczy i pojawienie się sensu życia mogą zostać wywołane przez coś tak abstrakcyjnego jak matematyka. Bertrand Russell np. opisuje taką właśnie chwilę: „W wieku 11 lat zainteresowałem się Euklidesem – mój brat wziął na siebie rolę nauczyciela. To było jedno z największych wydarzeń w moim życiu, oszałamiające niczym pierwsza miłość. Nie wiedziałem, że może istnieć coś równie cudownego.” Podobnego uczucia ekstazy doświadczył Einstein, gdy otrzymał w prezencie podręcznik geometrii euklidesowej.
W pewnej powieści Snowa młody uczony otrzymuje potwierdzenie, że prowadzone przez niego skomplikowane badania nad strukturą atomową kryształów zakończyły się sukcesem. „Czułem się tak, jakbym poszukiwał prawdy poza sobą samym, a moje odkrycie stało się na moment częścią owej prawdy, jakby świat, atomy, gwiazdy były nieprawdopodobnie czyste, a jednocześnie bardzo bliskie mnie, podczas gdy ja byłem bliski im. Byliśmy wszyscy częścią istniejącej na jawie rzeczywistości, która była bardziej poruszająca niż jakakolwiek tajemnica.”
Zagadnieniami z dziedziny rozwoju i poszerzania świadomości u osób dorosłych zajmował się Jung. Był on pierwszym psychiatrą, który zwrócił uwagę na to, co określa się jako kryzys wieku średniego. Cierpienie zmusiło go do przeprowadzenia długotrwałej analizy własnej osobowości, podczas której zapisywał swoje wizje i sny, a wiele spośród nich miało alarmujący, groźny charakter. Po zakończeniu owego niebezpiecznego okresu życia, Jung stworzył indywidualny punkt widzenia na proces życia wewnętrznego. W przypadku osoby w średnim wieku najistotniejsze zadanie polega na odkryciu i wyrażeniu własnej unikalności jako jednostki, ” ostateczne uświadomienie sobie wewnętrznej osobliwości żywej istoty.” Ludzie popadają w nerwicę w środkowym okresie życia, ponieważ wcześniej nie byli szczerzy wobec samych siebie i za bardzo oddalili się od ścieżki, którą Natura pragnęła, aby podążyli. Poprzez dokładne wsłuchanie się w głos psyche, przejawiający się w snach, fantazjach i innych manifestacjach nieświadomych treści, zbłąkana dusza może znów odnaleźć swoją właściwą drogę, co udało się Jungowi. Droga rozwoju własnej jaźni nazwana została procesem indywiduacji. Zwieńczeniem tego procesu ma być osiągnięcie holizmu lub integracji, stanu zespolenia w jedność świadomości z podświadomością. „Jeżeli nieświadomość na równi ze świadomością uznamy za czynnik determinujący nasze życie, wówczas środek ciężkości pełnej osobowości zmieni swoją pozycję. Człowiek będzie żył w centrum jaźni.” Jung opisuje osiągnięcie tego momentu jako uzyskanie spokoju umysłu po wysiłku, który przybierał wcześniej postać długich i bezowocnych starć. Pacjenci Junga dzięki takiej metodzie uzyskiwali wyleczenie chorej osobowości poprzez zmianę postawy. Jeden z nich tak to opisał w liści dziękczynnym: ” Zło stało się w moim życiu źródłem wielu dobrych rzeczy. Za sprawa wyciszenia, nietłumienia w sobie niczego, pozostawania czujnym i akceptowania rzeczywistości, przyjmowania rzeczy takimi, jakimi są, a nie takimi, jakimi chciałbym je widzieć. Za sprawą tego wszystkiego posiadłem niezwykłą wiedzę, a także niezwykłe moce, których istnienia nigdy wcześniej nawet sobie nie wyobrażałem. W tej chwili zamierzam uczestniczyć w grze życia, przyjmując wszystko, to, co dobre i to, co złe, nieustanne wzajemne zastępowanie się światła i cienia, a także akceptując swoją własną naturę z wszystkimi jej aspektami. Jakimż głupcem byłem do tej pory…” Proste porzucenie dźwiganego brzemienia, przejście od wewnętrznego napięcia i wiecznej troski do pogody duszy, odpuszczenie sobie tego, co najeżone przeszkodami, wrogo nam przeciwstawione, to uzyskanie dostępu do źródeł energii osobistej. Wybaczenie sobie i innym minionych konfliktów i życzenia spełnienia wzajemnego poprzez zakończenie walki na zawsze. Ten stan umysłu to coś więcej niż tylko konstruktywna rezygnacja, to stan błogości, pogodzenie się z życiem, bycie częścią większej całości. Nie jest to stan jednak nieprzerwany. Błogostan bowiem nie sprzyja wynalazczości i nie pobudza wyobraźni. Jungowska koncepcja integracji nie jest żadną statyczną kondycją mentalną. Każda postać spełnienia musi być przez ruch życia wezwana do wyższego poziomu, do podążania ku kolejnemu spełnieniu. Osiągnięcie optymalnego poziomu rozwoju osobowości jest zadaniem na całe życie i nigdy się nie kończy. Człowiek potrzebuje trudności, są konieczne dla jego zdrowia. Tym, co powinno nas interesować, jest sprawienie, by nie było ich zbyt wiele. Podążać ścieżką indywiduacji to nieustanny proces twórczy, polegający na tworzeniu nowych połączeń między wcześniej niepowiązanymi bytami, jedności sprzeczności opisywanej przez Junga. Zrównoważyć przeciwstawne formy w naszym życiu to prawdziwe dzieło sztuki istnienia. I poszukiwać nieustannie nowych rozwiązań, bo ukończone dzieła są jedynie przystankami w drodze, etapami w podróży do cudownej przygody życia. Psycholog Maslow dodaje do tej jungowskiej analizy istnienia, że postawa twórcza i zdolność do przeżywania doświadczeń szczytowych zależą od wolności od innych ludzi, od wypracowania niezależności wewnętrznej od uzależniających związków, które zawsze nas ograniczają i hamują naszą szansę rozwoju. Relacje z ludźmi muszą mieć charakter pomnażający naszą zdolność pełnego istnienia. Jeżeli związki wzmacniają obydwie strony, należą do swego rodzaju interferencji konstruktywnej, to mogą stać się eksplozją energetyczną. Promieniującą i dobroczynną. Źródłem nowego życia, które stale się multiplikuje i wytwarza miłość jako ocean pełni.

Antonny Storr, Samotność. Powrót do jaźni, Wydawnictwo W.A.B. , Warszawa 2010;

Wpis dodany w dziale: Eseje filozoficzne. Tagi: , , , . Link bezpośredni: KLIK.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *