Miłość jako samopoznanie. Anna Janko:”Pasja wg św. Hanki”

57371-pasja-wedlug-sw-hanki-anna-janko-1

Serdecznie dziękuję Pani Annie Janko za przesłanie do mnie pochlebnej opinii na temat poniższego eseju i ciepłe słowa, które motywują mnie do dalszej pracy na moim blogu. Pozdrawiam z pasją i wdzięcznością. Ewa Wodniak

Potężna, huraganowa, niszczycielska siła miłości totalnej.  Burzy doszczętnie dotychczasowy fundament istnienia, pali, niszczy i spopiela. Podobna śmierci jest śmiercią samą. Po niej już można tylko być wśród umarłych lub odrodzić się, zmartwychwstać i stworzyć siebie od nowa na zgliszczach. To zależy od tego, która siła zwycięży w człowieku w tych śmiertelnych zmaganiach między światłem i ciemnością. Eros i Tanatos to nierozłączna para, która poprzez wzajemne napięcia niszczy i tworzy, gdyż wszystko, co domaga się urzeczywistnienia, potrzebuje głębokiego cienia. Silne życie łaknie zagłady, aby potwierdzić siebie.
Powieść Anny Janko ukazuje siłę miłości jako pierwotnego żywiołu, który ma moc niszczycielską, ale również w przypadku bohaterki dokonuje przeobrażenia świadomości i zmusza ją do poszukiwania odpowiedzi na pytania o najgłębszy sens egzystencji. Konstrukcja powieści opiera się na tworzeniu przed konkretnym słuchaczem opowieści o doświadczeniu miłosnym bohaterki – narratorki, co ma na celu dotarcie do tajemnic tego zdarzenia. A opowieść ta jest trawiona gorączką. Wyrasta z ciemnej, rozedrganej pasji dotarcia do rdzenia istnienia. Słowa wgryzają się do kości, ścięgien, tkanek i krwi doświadczenia miłosnego. Posiadają żywotną moc dokonywania wiwisekcji na żywym organizmie i zarazem kreowania rzeczywistości, dlatego mogą wydobyć  – z tej wyczerpującej podróży w głąb doświadczenia –  narzędzia do samopoznania i próby zrozumienia ludzkiego losu.
Bohaterami tej dramatycznej opowieści są: Hania, mężatka, dwoje dzieci i Mateusz, żonaty, dwoje dzieci. Oboje są poetami. Hania opowiada o tym, gdyż dzięki temu „z przeszłością jest tak jak z przyszłością; wreszcie nadchodzi”. Opowieść posiada swoje rozdziały, ale i odgałęzienia, dygresje, wątki poboczne, odwołania do literatury, filozofii, nauk przyrodniczych, słowem do wszystkiego, co może pomóc w zrozumieniu siebie i świata. Materia wspomnień i kontekstów wychyla się z miąższu pamięci chaotycznie, tworząc splątany ogród, dziki i nieodgadniony, jakby pamięć ślepo i po omacku próbowała wydobyć stamtąd sensy i znaczenia. Takiego samego trudu musi doświadczyć czytelnik. Musi uporządkować gąszcz zdarzeń i refleksji, aby odnaleźć własny kontekst biograficzny i przeżyć katharsis. Na początku  więc narzuca się porządek poszczególnych faz dramatu miłosnego.

Faza zakochania;

MINI-DYSKRECJACzłowiek zakochany staje się natychmiastowym niewolnikiem swojej namiętności, igraszką w ręku ślepych sił. Walczyć jednak z taką miłością jest daremne. Lepiej się poddać, aż miłość wyczerpie nas do dna, aż nas uczyni popiołem, pamiętając, iż nie jest wieczna. Tak sądzi Hania, porwana żywiołem. W pobliżu bowiem tej miłości ustawiono piękne dekoracje teatralne, gdyż jej wybuch ma miejsce w Kazimierzu nad Wisłą w obecności rzeki, która jako taka „bardzo pomaga w miłości”. Sprzyja również las, gdzie kochankowie mają poczucie metafizycznego związku ze światem.
W fazie zakochania pojawiają się pierwsze sceny miłosnej gry, która przyspiesza rozwój akcji dramatycznej: pierwsze odtrącenia, gra na napiętych strunach pożądania, pierwsza rana, ból i tęsknota. Silne emocje, intensywność istnienia, eksplozja życia i nieunikniony powrót do domu, w którym mąż, dzieci, rutyna, więzienie, pragnienie, picie wody zatem litrami, słuchanie Schuberta, gdyż ból bólem się wyraża. Gotowość na zdradę, na lot ku słońcu i spadanie Ikarowe w otchłań. I listy, które są wyrazem bliskości najwyższej, „liryczne raje słów”, bo dla obojga nie ma większej magii niż słowa. „Słowa są jak zaklęcia czarownic”. Układając się w fantastyczne konfiguracje, tworzą każdą wymarzoną rzeczywistość. Dla Hanny wszystko znika poza ukochanym. Pozostałe życie znajduje się w nawiasie. Codziennie powtarza się romans genezyjski ze światem, stwarzanie go na nowo każdego dnia. Bohaterka również ma swojego stworzyciela, swojego Pigmaliona, dzięki któremu czuje do głębi swoje istnienie. Od dawna już dojrzewała do zmiany, odczuwając nieznośną pustkę, brak kontekstu, układu odniesienia. Miłość zaś to jedyna szansa na pełne odczuwanie teraźniejszości, która daje posmak wieczności. Dzięki eksplozji potężnych emocji kochankowie dają sobie wzajemnie poczucie silnego zakorzenienia w istnieniu. To cudowny, oślepiający wzlot nad poprzednią pustką.
ceremonia92Pierwsze pocałunki są przez Hannę nie tylko przeżywane, ale również odnoszone do kontekstu praw natury w celu zrozumienia ich magicznego działania. Taniec języka w ustach oznacza dla kochanków wg sekretnego kodu oddanie i uległość wbrew niepokojącej bliskości zębów i szczęk. To akt całkowicie przeciwstawny niektórym zachowaniom owadów. Dla przykładu, osa  pewnego gatunku  z tarantuli czyni spiżarnię dla swoich larw, w otwór gębowy pająka wbijając swe żądło i obezwładniając go. Kochankowie natomiast umykają śmierci, łącząc się i zapewniając sobie swoisty erotyzm bezpieczeństwa. „My, ludzie możemy się całować całymi godzinami, siłować, napierać językami, oddawać pole, zagarniać wargami, znikać w środku ust, mieszać ślinę, aż jej smak, smak życia, będzie jeden i ten sam dla obojga. Jesteśmy szczęśliwi w tym zjednoczeniu, przemieszaniu, splątaniu.”
Hanna dowiaduje się ze swojego doświadczenia, że w sprawie miłości nie mamy wolnej woli. Jest to swojego rodzaju przestrzeń mentalna, która zagarnia ludzi i ich sobie podporządkowuje, samoregulujący się mechanizm wszechświata, jednocześnie stwarzający człowieka i dzięki niemu istniejący. Może to ewolucyjny pomysł przyrody na przetrwanie ludzkości, gdyż w głębi umysłów czai się wiara, że w miłości zawiera się jakiś metafizyczny sens, dzięki któremu człowiek przeniknie ostateczny sekret istnienia. Być może dlatego ludzie do tego przywiązują taką wagę. Bo czy coś z człowieka zostaje, gdy się go” rozbierze z cudzej miłości?” Jest ona przecież projekcją marzeń i wyobrażeń kochanków, staje się przez to płomieniem, opasującym umysł, ale gdy się już spełni, wypali, zostają popioły. Każdy zakochany jednak poprzez nią chce mocno być. Czuć siebie. „Bądź i zarazem znaj warunek nieistnienia” mówi poeta Rilke.   Mocne bycie skutecznie zapewnia miłosny koktajl w postaci fenyloetyloaminy, noradrenaliny, dopaminy i to jest chemiczny przepis na szaleństwo z miłości. W przypadku odczuwania braku, pustki, dezintegracji, pojawia się takie właśnie zapotrzebowanie na odurzenie miłosne. Hanna wie o tym,  więc poszukuje wzorców osobowych w literaturze, symbolizujących pełnię. Jej przewodniczką duchową jest Emily Dickinson.
Emily-Dickinson-006

„Jak woda w dzban ujęta nie jest mniej wodą, niż ta w oceanie, lecz cała jest wodą, tak duch ludzki, choć w pojedyncze ciało ubrany jest całością i wszystkiego może doświadczać. Nawet, gdy za cały świat ma okno i ogród za oknem.” W taki sposób autorka powieści ujmuje ideę poezji Emily Dickinson, dziewiętnastowiecznej poetki amerykańskiej, zwanej  „mniszką z Amherst” z powodu swojego upodobania do samotności. Siedząc całe życie w tym samym miejscu, prawie nie widując ludzi, odkryła ona holograficzną naturę istnienia. Jesteśmy we wszystkim i wszystko jest w nas. Emily zajmowała się codziennym życiem oraz czytała książki, pisała listy i wiersze. Nigdy nie odważyła się wskoczyć w wir życia, wybrała absolutną prywatność, ale jej wolny umysł „igrał swobodnie w rejonach abstrakcji niepojętych dla przeciętnego człowieka.” Odczuwała pełnię bycia sobą, gdy pisała i myślała, poprzez intensywne istnienie duchowe. Tak żyła do końca. Fascynująca, zagadkowa, niezależna, poruszająca wyobraźnię i ciekawość. Prawdziwie wolna w swoim istnieniu, z siebie samej czerpiąca energię do życia.
1092273__love-images_p

Hanna czuje się jednak przeniknięta pustką, potrzebuje kochanka jako dopełnienia, jako pożywienia i nasycenia głodu siebie samej. Podobna się staje do muchówki, przywołanej jako przykład,  która rzuca się na samczyka i gdy on rozpoczyna kopulację, ona wpuszcza mu pod pancerzyk enzym, który dosłownie rozpuszcza jego komórki. W ten sposób samica wysysa treść swego partnera. Bohaterka pragnie łączyć się z ukochanym ciałem do samego dna zespolenia i rozkoszy, całkiem jak owadzia samica i chciałaby to „ciało uwewnętrznić, przeniknąć, wchłonąć i zjeść je. Być jednym i tym samym na zawsze.” Dlatego zbliżenia miłosne wyglądają u kochanków jak kanibalistyczna uczta u pierwotnych plemion, połączona z szamańskimi zaklęciami w transie narkotycznego odurzenia. Kochankowie łączą się ze sobą w obłąkaną, gorączkową, rozdygotaną jedność, w całość szczelnie zapiętą od stóp do głów, wbijają się w siebie ostrzem własnych ciał aż do granicy bólu. „Owijali się wokół siebie, zaplatali nogi, wciskali sobie języki i nosy pod pachy, w pachwiny, w zagłębienia szyi, aby być tuż przy pulsującej tętnicy”. Tuż przy sobie słyszeli oddech nicości, która powoli szykowała się do skoku. Powoli również dojrzewały razem z nią ból i zniszczenie.  Od tej pory zaczyna się zsuwanie w otchłań. Miotanie się pomiędzy Mateuszem a mężem, permanentny stan niepewności i karkołomna amplituda: „od szczytów życia po poprzeczkę śmierci.” Tak rozpoczyna się ciemna faza miłości.
Druga część powieści jest emocjonalnym zapisem cierpień obojga bohaterów. Penetrowaniem ich przeszłości, odwołaniami  do dramatycznego  dzieciństwa i do kontekstów rodzinnych, które tworzą przeznaczenie człowieka. Czy coś z tych wspomnień i obnażeń wynika? Wnikliwy czytelnik, oprócz zapisów dramatycznej miłości, dostrzeże również w powieści ukrytą analizę pewnego ważnego doświadczenia egzystencjalnego. Spotkania z samym sobą jako drogi do pełni.

Pełnia;

3c3dd5100c80af805ba2d6691c1f3d49_34586„Dopiero Całość nie tęskni i niczego nie pragnie. Szczelna jest i spokojna. Jej środek jest wszędzie, a granica nigdzie.” Bohaterka powieści, dzięki swojemu doświadczeniu,  zaczyna rozumieć siebie, swój ból niedoistnienia, niepełności, wewnętrznego skłócenia wszystkich aspektów psychicznych, miotania się pomiędzy impulsami. Dramat osobisty wiedzie ją do kolejnych wcieleń, poprzez ostrą lekcję świadomości, którą odebrała od życia. Bohaterka odwołuje się do filozofii egzystencjalnej, która jest wyrazem jej osobowej przemiany.   Filozof Martin Buber bowiem mówi o sytuacjach, „w których czujemy się wezwani do podjęcia decyzji, do odpowiedzi na tę przydarzającą się sytuację z pozycji naszej osoby, tak jak ją odbieramy, mając siebie na uwadze. Tego rodzaju decyzję można podjąć tylko zjednoczoną duszą.” To jest wielki dar od siebie i od swojego losu: zjednoczyć swoją duszę w obliczu wydarzenia, które prowadzi do następnej egzystencji. Połączyć chaos wewnętrzny w jedną niepodzielną całość, kierowaną jasnym przekonaniem o tym, co wiodące w naszym życiu. Zrozumieć odszczepione aspekty życia wewnętrznego i połączyć je ze sobą w pełnej pokorze wobec bycia sobą. Stać się miłością dla samych siebie, wytyczać swoje granice, dbać o swój rozwój i wewnętrzne piękno –  to nie kusić demonów losu. Świat wewnętrzny i zewnętrzny jest bowiem niepodzielną całością. Pole energii przenikające wszechświat jest tylko jedno, a my jesteśmy jego przejawami, okruchami, kawałkami kosmicznej układanki. Świat przy naszej pomocy ulega ciągłym przeobrażeniom, dążąc do swojego urzeczywistnienia. Liczy się tylko całość, siatka współzależności, współistnienia. Jeżeli człowiek jest fragmentaryczny, jego odszczepione aspekty psychiczne będą, zgodnie z prawami całości, dążyć do połączenia się z zewnętrznymi aspektami, które staną się kompensacją braku. Przyłącza się do nas jednak tylko to, co jest adekwatne do naszych umysłów w obecnym stanie. W ten sposób niektórzy ludzie i sytuacje spotykają się w jednym punkcie. Zawsze więc mamy szansę na lekcję świadomości, przyglądając się bohaterom naszego życia, którzy są zewnętrznymi aspektami naszego ja. Zająć się swoim życiem można zatem tylko od wewnątrz. Zmiana zewnętrznych dekoracji niewiele pomoże, zapewnia tylko na moment eksplozję energii, a potem znowu wraca się do punktu wyjścia. Człowiek nieruchomieje, zastyga, kamienieje w swoim istnieniu, po czym osuwa się w nicość. Taka jest lekcja życia, którą można odebrać dzięki powieści Anny Janko. Miłość przestanie być huraganem, a stanie się rozwojem i rozgałęzieniem w istnieniu, gdy staniemy się całością i zaczniemy współpracować z wszechświatem, zamiast walczyć z niechcianymi aspektami swojego ja. To jest właśnie siła najwyższa, przeobrażająca, magiczna, pierwotna: kochać swoje życie.

Anna Janko, Pasja wg św. Hanki, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2012;

„Ruszyłam wcześnie – wzięłam psa
Poszłam odwiedzić morze
Syreny z sutereny
Wyszły, by na mnie spojrzeć

Fregaty konopne ręce
Wyciągały na piętrze-  spod dachu –
Biorąc mnie – widać –  za mysz
Na mieliźnie, na piachu –

Nikt mnie nie minął – aż przypływ
Dosięgnął mojego bucika
Wspiął się (… )

Jak gdyby chciał mnie pożreć
Całkowicie pochłonąć
Jak rosę na tulejce mniszka –
Ruszyłam więc w drugą stronę –

A on podążał tuż za mną
Czułam dotyk jego stóp srebrnych
Na kostkach u nóg – w buciki
Wlewały mi się perły –

Aż wbiegliśmy w zwarte miasto
Obce mu, nieznajome –
I morze – patrząc na mnie z mocą
Zawróciło z ukłonem” ( Emily Dickinson)

 

Wpis dodany w dziale: Literatura piękna. Tagi: , , . Link bezpośredni: KLIK.

Pierwszy komentarz do wpisu: Miłość jako samopoznanie. Anna Janko:”Pasja wg św. Hanki”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *