Metafizyka fizyki nowoczesnej;
Autor tej intrygującej książki umieszcza jej akcję w centrum rewolucyjnych teorii naukowych, wstrząsających podstawami świata dotychczasowej wiedzy. Gwałtowna, nieoczekiwana zmiana paradygmatu naukowego, wprowadzona przez Einsteina łączy się w metafizyczny sposób ze wstrząsami społeczno – politycznymi pierwszej połowy XX w., czyli rewolucją październikową w Rosji oraz I wojną światową i jej kontynuacją w postaci kolejnej wojny, której antycypację widać w rzeczywistości nazistowskich Niemiec lat trzydziestych. W świecie i w nauce następuje ciąg kryzysów objawiających się jako zastępowanie paradygmatów. Paradygmaty najpierw chwieją się w posadach na skutek coraz liczniejszych pęknięć i szczelin, a następnie są burzone jednym, gwałtownym, przeobrażającym ruchem rewolucyjnego zniszczenia, jakby wulkaniczną erupcją rozpalonej magmy. Zmiany paradygmatów są potrzebne i nieuniknione, dopóki królujące teorie będą niekompletne. W rzeczywistości historycznej natomiast, gdy istniejące fundamenty świata nie nadążają za życiem i pękają pod wpływem naporu podskórnych, wrzących sił, rozsadzających dotychczasową rzeczywistość.
Zmiana paradygmatu często pociąga za sobą nowy, niepokojący obraz rzeczywistości. Rewolucja kopernikańska usunęła człowieka z centrum świata i zmusiła go do popatrzenia na akt stworzenia i swoje w nim miejsce w nowym świetle. Kepler, Newton i ich następcy przedstawili koncepcję świata mechanicznego, działającego jak zegar, którego Bóg nigdy nie musiałby ponownie nakręcać. Teoria względności Einsteina i zasada nieoznaczoności Heisenberga zburzyły królestwa spokoju i deterministycznej pewności świata. Wyłoniła się w zamian upiorna twarz Przypadku, a wraz z nim inne niepokojące zjawy – niepewność, nieprzewidywalność i niepojętość istnienia. Względność wszystkich doświadczeń i prawd. Są tylko półprawdy, ćwierćprawdy jak migoczące rozbłyski na firmamencie wszechświata, krótkotrwałe i ulotne nasiona rzeczy. Nawet sam Einstein przeraził się rozpościerającą się przed ludźmi wizją istnienia, którą sam uwolnił z ciemności. W tym przeraźliwie nowym i nieoswojonym wszechświecie czas i przestrzeń nie są już wielkościami absolutnymi. Dla ciał w ruchu kilometr nie zawsze jest kilometrem, a sekunda sekundą, gdyż zależy to od układu odniesienia. Natomiast prędkość światła jest zawsze stała, gdyż wyrasta z siostrzanego uścisku z względnością czasoprzestrzeni. Prawa fizyki można wyprowadzić w dowolnym układzie, niezależnie od tego, jak się on porusza i w tej sytuacji nie tylko czas i przestrzeń są względne, również inne wielkości powiązane z ruchem. Nie ma jednego układu odniesienia, w którym kilometr, sekunda czy kilogram miałyby „prawdziwą” wartość. Ponadto czasoprzestrzeń jest zakrzywiona przez grawitację i nie da się do niej zastosować geometrii euklidesowej. Jeszcze bardziej radykalnie Einstein kwestionuje samo pojęcie czasu i przestrzeni, które raczej widzi jako konstrukcje umysłowe niż faktycznie istniejące wielkości. Skoro kształt tego, co nazywamy przestrzenią (czasoprzestrzenią wg Einsteina) zależy od grawitacji, która polega na wzajemnym oddziaływaniu między obiektami materialnymi, przestrzeń i czas bez materii nie mają znaczenia. Znikają razem z materią. Na tym jednak nie koniec tajemnic odkrytych przez fizykę. W materii ukryta jest energia i oba pojęcia są tożsame. Materię można przekształcić w ogromną porcję energii wg wzoru E=mc kwadrat. Przy prędkościach zbliżonych do prędkości światła energia obiektu jest zamieniana na masę. Wszystko we wszechświecie – materia, energia, przestrzeń i czas to jedno i to samo. To wąż połykający własny ogon.
Prawdziwa poezja jednak mieści się w mechanice kwantowej, której autorem jest Max Planck. Czyste światy wyobraźni, alchemia i magiczna esencja rzeczywistości znajduje się we wnętrzu atomu. Można tam spotkać się z elektronami, które krążą wokół jądra i przeskakują z orbity na orbitę bez stanów pośrednich. One po prostu znikają z jednej orbity, aby pojawić się na drugiej. Całkiem jak w baśni. I wtedy emitują światło, które zgodnie z badaniami Maxa Plancka rozchodzi się małymi porcjami cząstek energii, czyli kwantami. Światło jest zatem falą, jak pojmowano je w poprzednich wiekach oraz strumieniem cząstek, czyli materią. Odkrył to również Einstein w tzw. efekcie fotoelektrycznym. Ten czarodziejski dualizm podwójnej natury światła dotyczy również materii. U podstaw materii kryje się niemateria. Elektrony zachowują się bowiem jak cząstki i jak fale i dotyczy to każdego atomu. Ponadto nie ma sposobu, aby dokładnie zmierzyć najważniejsze parametry cząstek elementarnych (np. pęd lub położenie ). Im precyzyjniej mierzymy jedną własność, tym mniej dokładnie możemy określić drugą. Mówi o tym teoria nieoznaczoności Heisenberga. Do cząstek elementarnych nie możemy zastosować klasycznej obserwacji naukowej i kategorii zdrowego rozsądku. Sam akt obserwacji wpływa bowiem bezpośrednio na wyniki pomiarów. Dostarczenie w procesie obserwacji energii w postaci fotonu światła zmienia natychmiast stan cząstki. Nie da się oddzielić obserwatora od aktu pomiaru. Mało tego. Gdy obserwuje się położenie elektronu, będzie się on zachowywał bardziej jak cząstka, podczas gdy akt pomiaru jego energii sprawi, że będzie się on zachowywał bardziej jak fala. Elektrony wydają się wiedzieć, czego się od nich oczekuje! Ponieważ nie można dowiedzieć się wszystkiego o parametrach cząstek, trzeba się pogodzić ze statystycznymi metodami ich przewidywania. Te idee mocno zdenerwowały Einsteina, gdyż bardzo chciał wierzyć w to, iż „Bóg nie gra w kości”. Chociaż on sam przyczynił się do rozwoju fizyki kwantowej, nie chciał przyjąć do wiadomości roli przypadku w procesach fizycznych.
Z mechaniki kwantowej wynika, że przyczyna i skutek są pustymi pojęciami. Na poziomie subatomowym nigdy nie można poznać wszystkich warunków początkowych, prowadzących do deterministycznych skutków. Wszechświat Einsteina miał określony kształt i chociaż relatywistyczny, był ciągły i przewidywalny. Świat fizyki kwantowej do czasu obserwacji zakłada istnienie wszystkiego w chmurze prawdopodobieństwa. Nieprzewidywalność zdarzeń i negacja determinizmu wrzucają człowieka w absurdalną czeluść istnienia i niepojętą tajemnicę życia. Gdy Einstein tworzył swój nowy świat, w którym czas i przestrzeń są jedynie artefaktami grawitacji, a Ziemia sunie poprzez zakrzywioną przestrzeń i zakrzywiony czas, stary świat właśnie wyruszał na wojnę. Ogólna teoria względności została ogłoszona bowiem w 1916 r. Europejska cywilizacja poniosła totalną klęskę, przywodząc świat do zbiorowego obłędu wojny. Einstein przeraźliwie bał się szaleństwa, chaosu i przypadku. Swoją teorię naukową o względności, swoje odkrycia o naturze światła i wiodące z niej korytarze do mechaniki kwantowej ogłosił w czasach szalejącej historii oraz w przestrzeni rozpadu klasycznych idei naukowych. Czy można było w takiej sytuacji przewidzieć jakąkolwiek przyszłość?
„U podstaw prawdy kryje się szaleństwo”
Konstrukcja artystyczna powieści oparta jest na zabiegu umieszczenia fikcyjnego bohatera w centrum wydarzeń autentycznych, zaczerpniętych z rzeczywistości Niemiec nazistowskich lat trzydziestych XX w. Psychiatra Martin Kirsch zajmuje się odkryciem tożsamości tajemniczej pacjentki, przywiezionej w stanie nieprzytomnym do szpitala. Okazało się, że ta dotknięta amnezją dziewczyna zwróciła już wcześniej uwagę bohatera, a nawet zawładnęła jego uczuciami. Widział ją kilkakrotnie na ulicy i włóczył się za nią, odczuwając jakieś dziwne wewnętrzne pokrewieństwo z nią i obsesyjny przymus myślenia o niej. Przy dziewczynie znaleziono tylko ulotkę z terminem wykładu Einsteina. Nie wie, kim jest. Postać Einsteina natychmiast wywołuje w Martinie gwałtowne wspomnienia o poległym na wojnie bracie Maksie, który był wielbicielem uczonego, gdyż uważał go za największego obrazoburcę uznanej, fałszywej mądrości oraz kwintesencję niezależności ducha. Darowując przed wyjazdem na wojnę swojemu bratu książki Einsteina, Maks podświadomie wybrał go na kontynuatora swojej fascynacji na wypadek śmierci, którą przeczuwał. Od tej pory Martin staje się naznaczony Einsteinem i przyciąga do swojego życia ponurą tajemnicę rodzinną wielkiego uczonego. I tutaj wkraczamy w przestrzeń prawdy historycznej, związanej z życiem Einsteina. Aby to jednak opisać, Sington wymyślił makiaweliczną intrygę łączącą głównego bohatera z osobą genialnego fizyka. Ponadto za jednym zamachem, poprzez postać Martina, poznajemy idee naukowe Einsteina oraz zasady fizyki kwantowej, jak również spotykamy się z obłąkaną rzeczywistością Niemiec, w których do władzy dochodzi Hitler i zaczyna wprowadzać terror strachu oraz pokaz siły w postaci manifestacji na ulicach „brunatnych koszul”, przy wtórze pruskich marszów wojskowych, ogłaszających żądzę walki i przywrócenia Germanii utraconego honoru.
Klinika psychiatryczna, w której pracuje Martin Kirsch, staje się symboliczną przestrzenią Niemiec hitlerowskich, pełną chorych umysłowo ludzi, poddanych terrorowi specjalnie opracowanych metod leczenia, polegających na wprowadzaniu pacjentów w stan śpiączki insulinowej. Po wielokrotnych zabiegach tego rodzaju, ubezwłasnowolnieni pacjenci stają się bardziej ulegli i podatni na manipulację. Bohater powieści nie może się pogodzić z takim podejściem do człowieka, nie wiedząc jeszcze o czekających go kolejnych wstrząsach. Wcześniej opublikował w czasopiśmie psychiatrycznym artykuł, w którym dowodził, że pionierzy psychiatrii w wieku XIX , którzy przyjęli, iż choroby psychiczne mają podłoże biologiczne i można je z łatwością sklasyfikować wedle określonych kryteriów przyczynowo – skutkowych, mylili się. Kirsch zauważył, że diagnozy lekarzy na temat chorób psychicznych często są sprzeczne. Wyciągnął z tego wniosek, iż mechanizm funkcjonowania umysłu różni się od ciała, zatem najlepszym przewodnikiem po labiryncie umysłu może być sam pacjent. Istniejąca metodologia psychiatryczna została przez Kirscha poddana w owym artykule krytyce. To właśnie przyciąga do niego autentyczną postać doktora Eugena Fischera, założyciela Instytutu Eugeniki, którego zadaniem jest dbałość o czystość rasową Niemców. Poleca on dostarczyć wyniki badań nad pacjentami do instytutu wraz z całą ich dokumentacją, aby przygotować przymusową sterylizację chorych w celu zapobieżenia dziedziczności chorób psychicznych. Poza sterylizacją miało nastąpić również mordowanie niewygodnych dla społeczeństwa osób. W ten sposób zamierzano sterować procesem tworzenia się czystej rasy niemieckiej. Martin czuje się wciągnięty w jakąś koszmarną grę, otoczony niewidzialnymi siłami diabolicznego spisku, w którym przeznaczono mu odegrać jakąś rolę, próbuje walczyć z niewidzialnym systemem. Podejmuje decyzję, aby nie być marionetką i kształtować rzeczywistość, posługując się wolą poznania i działania. Mimo duszącej atmosfery politycznej, paraliżującej strachem i mimo swojej nieuleczalnej choroby układu nerwowego, którą zaraził się podczas minionej wojny od operowanego przez siebie pacjenta, gdy był chirurgiem wojskowym. Zbliżająca się śmierć wyzwala w nim pokłady niespotykanej siły życia, w której dużą rolę odgrywają koszmary senne, biorące się ze wspomnień wojennych. Wojna żyje w ludziach, płynie w ich żyłach, zatrzaskuje się pod powiekami śpiących, wylewa się rzeką w ich krzyku. Martin pamięta wojnę, smród gnijących ciał i smak wody przesiąkniętej trupią wszechobecnością. Szalejący absurd świata tworzy w nim pragnienie tworzenia życia, ocalenia każdej drobiny bytu, znalezienia sensu w tym koszmarze sennym.
Wszystkie wątki powieści splatają się w jedną historię totalnego szaleństwa, w której jak w klatce szamocze się główny bohater. Poszukując rozwiązania zagadki tożsamości dziewczyny, doznaje poczucia nieuchwytności świata, zgłębia granice swojego pojmowania, oglądając przebłyski nieskończoności, której nigdy nie pozna. Dzięki niemu dowiadujemy się jednak, że Einstein ze strachu przed szaleństwem próbował znaleźć równanie teorii jednoczącego pola, które miało dowieść, że w świecie kwantowym rządzą przyczynowe prawa, a przypadkowość to iluzja. Jednak nie udało się to nikomu dotąd. Uciekał przed obłędem również w inny sposób. Okazało się bowiem, że tajemnicza dziewczyna, którą zajmował się Martin Kirsch, była oddaną do adopcji w niemowlęctwie córką Einsteina i Milevy Marić, zdolnej matematyczki, późniejszej jego pierwszej żony. Urodzona przed ślubem Lieserl stała się bowiem przeszkodą na drodze do uzyskania pozwolenia na zamieszkanie w Szwajcarii. Skandal tego rodzaju zamykał przed ludźmi wszystkie drogi. Einstein nigdy nie zainteresował się losem swojej córki. Jego syn natomiast, Eduard, leczył się psychiatrycznie, co było powodem udręk wewnętrznych Einsteina. Uciekając przed hitlerowcami do Ameryki, pozostawił syna na zawsze. Całe życie Eduard Einstein spędził w klinice psychiatrycznej w Zurychu, przez ostatnie 32 lata nie widując ojca. Otoczony obłędem skupionym we własnej rodzinie oraz obłędem świata, szykującym się do kolejnej wojny, wypuściwszy z uwięzi szaleństwo kwantów, Einstein do końca próbuje pracować nad poszukiwaniem sensu świata.
Ten tragiczny bohater nauki posiadł zdolność oderwania się od wszelkich założeń, wszelkich pojęć ogólnych, głęboko osadzonych w ludzkiej umysłowości. Liniowa przestrzeń i liniowy czas absolutny były dotąd pewnikami i podstawą racjonalnego myślenia. Einstein wykazał, że są złudne. Jeżeli jednak instynktowne pojmowanie czasu i przestrzeni nie jest oparte na żadnych niewzruszonych podstawach, wówczas „konwencje, wg których funkcjonuje społeczeństwo, również ulegają podważeniu. Honor, społeczeństwo, Bóg. Na czym opierają się te pojęcia? Dla większości ludzi życie okazuje się do zniesienia tylko dzięki złudzeniu. Za to gotowi są zapłacić każdą cenę, nawet zginąć na wojnie.” Taki wniosek wynika z tej książki i taka prawda wychyla się z szaleństwa.
Opowieść kwantowa;
„W świecie kwantowym obserwacja wszelkich rzeczy jest równoznaczna z kształtowaniem ich i póki się ich nie zobaczy, ich istota pozostaje płynna, potencjalna, nierzeczywista. Badacz nie może uciec od własnego człowieczeństwa. Jest częścią tego, co wypreparuje.” Zgodnie z fizyką kwantową, książka okazuje się absolutnym zaskoczeniem. Całkowita nieprzewidywalność ostatecznego jej kształtu jest genialnym dopełnieniem wszystkich jej wątków i idei. Okazuje się bowiem, że cała ta historia jest opowieścią kwantową, książką szalonego Eduarda, skierowaną przeciwko własnemu ojcu. Postaci istnieją równocześnie w różnych miejscach jak kwanty światła lub elektrony, które tak pragnie namierzyć Einstein. Eduard jest jednocześnie autorem książki i bohaterem, Marija (Lieserl) jest bohaterką i czytelniczką zarazem. Kirsch jest bohaterem i katalizatorem wszystkich procesów w książce, soczewką skupiającą w sobie całe światło i rozszczepiającą je na poszczególne długości fali. W jego umyśle rozpoznajemy odbicie epoki, jej historię, idee naukowe oraz postać Einsteina z jego problemami rodzinnymi. Zasadniczą rolę odgrywa w powieści motyw imienia, tożsamości, nazwy. Podobnie jak w fizyce kwantowej badanie tożsamości nadaje sprawie sens i znaczenie. Nieznana tożsamość (człowieka?, elektronu?) powoduje, że może on znajdować się wszędzie, w chmurze prawdopodobieństwa. Nadanie tytułu książce, o które prosi Eduard swoją siostrę Lieserl, która odnalazła swoją tożsamość, sytuuje ją w określonym kręgu egzystencji, w świecie umysłowym. Bez tytułu, bez nazwy to zaledwie zbiór rozproszonych kartek. Podobnie jak umysł czytelnika nadaje sens książce ciągle na nowo. Rodzi się ona w umysłach kolejnych czytelników. Obserwator – czytelnik wchodzi z nią w wewnętrzny związek i w jego głowie książka migocze elektronowymi rozbłyskami, łącząc się z makrokosmosem. Dla książki człowiek jest kolejnym układem odniesienia, wobec którego relatywizuje się czasoprzestrzeń literatury. My, czytelnicy, kształtujemy zatem świat, który kształtuje z kolei nas i jest to proces nieskończony w swym nieprzewidywalnym pięknie.
Korzystałam z książek:
Anne Rooney: „Fascynująca fizyka” (Bellona, Warszawa 2013)
David Bodanis: „E=mc2” (Fakty, Warszawa 2001)