„Nie ma takiej gęstości, która by nie rzedła” – o książce Jerzego Pilcha: „Wiele demonów”.

82371-wiele-demonow-jerzy-pilch-1Mieszkańcy Sigły i ich dziwactwa

W gęstym mroku luterskiej wsi – Sigła mieszkają demoniczne siostry Mrakówny. Jeżeli słowo mrok pomnożymy przez mruki licznych kotów o biblijnych imionach, mieszkających na farze, to wyjdzie znaczące nazwisko Mrak. Jedno z wielu w tej iskrzącej się absurdem powieści. Ola i Jula, córki pastora ewangelickiego, przewrotne, podstępne, olśniewająco inteligentne, zjawiskowe, magiczne i upiornie pociągające prowadzą perwersyjną grę ze światem. Ubierają się i zachowują jak wariatki, prowadzą zjadliwie elokwentne rozmowy, wystrzeliwując w stronę ogłupiałych rozmówców pociski słów, pojęć, retorycznych sideł i błyskotliwych fraz, wodząc ich na pokuszenie, władając ich umysłami, pętając wyobraźnię i wysysając krew ze swoich wykreowanych w ten sposób poddanych. Siłę swą czerpią z paradoksu, który uprawiają z powodzeniem nie tylko w języku, ale i w życiu, ich zachowania bowiem układają się w splot sprzeczności, których rozwikłać się nie da, chociaż wielu siglan uporczywie wgryźć się w ich tajemnicę próbuje. Są prawdziwymi córami szatana (o paradoksie!), demonami negacji, rozpasanej, lubieżnej antytezy, kwestionującej wszystko, z istotą świata i Boga na czele. Z samego zaprzeczania rozkosz najwyższą czerpią. Będąc mistrzyniami i swoistymi kapłankami iście pogańskich ceremonii, na które tłum swoich wyznawców zapraszają, wprawiają ich w niepojęte osłupienie i wyzwalają gęste od mroku żądze, prawdziwe „piastowsko – cieszyńskie furie”. Sam śmiech sióstr nie należy do ludzkiego świata, jest to bowiem zawsze kwadra: śmiech, kwik, rzężenie, wycie. Władzę swoją bezgraniczną nad światem księgom zawdzięczają. Czytają nałogowo, czytają grzesznie, czytają po kryjomu i jawnie, czytają we wszystkich miejscach i w każdym czasie. Tomy opasłe wszędzie ze sobą noszą, tytułami kusząc, aurę tajemniczości nieustannie podsycają. Czytaniem jak grzechem chłopców siglańskich zarażają, szczególnie młodego Wzmożka, który odegra w tym luterskim ponurym spektaklu główną rolę.

Na wolnych duchem jednak, Sigła – sidła zastawia. Po zniknięciu Oli, które jest osią fabularną powieści, cała wieś huczy od plotek, karę Boską upatrując w tym zdarzeniu. Za trampki ze złotymi sznurówkami, za suknie balowe, za kolekcję osobliwych przedmiotów (śrub lewoskrętnych! ), za ciemnowiśniową piżamę, w którą była ubrana Ola w dniu zniknięcia, a nade wszystko za czytanie, które jest pradawnym grzechem ludzkości, musiała przyjść kara.

Poszukiwania Oli kończą się fiaskiem. Śledztwo ujawnia, że w tej historii nic się nie zgadza. „Nic się nigdy nie będzie zgadzać ani w książkach, ani w filozofii, ani w życiu” – mówi na komendzie pani pastorowa. Ta zasada okazuje się w dużej mierze konstrukcją świata powieści. Nic się tu do końca nie zgadza. Gdy odkryje się jakiś ślad, prowadzący w naszym mniemaniu do rozwiązania zagadki zniknięcia Oli lub do zrozumienia motywacji bohaterów, za czas jakiś spotykamy się z mnożeniem wątpliwości i znaków zapytania. I ten proces nigdy się nie kończy. Wręcz przeciwnie, rozrasta się monstrualnie jak wszystko w tej zdumiewającej powieści. Nigdy do końca się nie dowiemy, co się stało w Sigle. Zagadki przechodzą jedne w drugie podczas kolejnych warstw opowieści. Kim są inni bohaterowie? – próbujemy się dowiedzieć. Jakie są połączenia pomiędzy nimi a siostrami? Niektórzy są równie osobliwi i intrygujący, co Mrakówny.
z14265088AA,Listonosz

Metafizyczny listonosz Fryc Moitschek, wytrawny znawca natury ludzkiej i zawiłości duchowych świata uchodzi za proroka Chrystusowego wśród siglan. Potrafi zdarzenia przyszłe przewidywać, ludzkie losy rozplątywać oraz uzdrawiać ludzi i zwierzęta. Jego potężna wiedza w jakiś swoisty sposób z listami jest powiązana, z bezpośredniego kontaktu ze słowem, które ma moc kreowania światów. Żywioł groteski, przenikający tę postać, czyni ją jeszcze bardziej niejednoznaczną, komizm postaci raz po raz z tragizmem się przeplata, zwłaszcza z nieustępliwym dociekaniem metafizycznej tajemnicy życia, co się w zapiskach Fryca objawia, w których sensem istnienia się trudzi. Jest on pośrednikiem wiedzy wszelakiej, posłańcem ludzi i bogów, skoro słowo roznosi. Może dlatego wybrany jest przez pisarza do odegrania niepośledniej roli w powieściowym świecie. Trawią naszego bohatera problemy natury filozoficznej, apokalipsę przewiduje, zagładę świata całkowitą, ale również jego odrodzenie i powtórzenie całego cyklu, łącznie z nadejściem Chrystusa po raz kolejny.

Ma on swojego zaprzysięgłego wyznawcę w postaci naczelnika poczty, który wierzy w niego ślepo i bezgranicznie, wiarę w Boga uprzednio straciwszy. Jedna forma życia bowiem przekształca się w drugą, próżnię szczelnie wypełniając. Fryc odwiedza domostwo Naczelnika, mimo że starka Zuza, żona Naczelnika ostro zwalcza wiarę męża w nadprzyrodzone zdolności listonosza. W pustym domu zostawia swoje zapiski, umieszczając je w zegarze ( świata?) dla swojego wyznawcy. Naczelnik jest przekonany, że Fryc zna odpowiedzi na podstawowe pytania egzystencjalne – o pochodzenie zła na świecie, o ból i śmierć. Mając zaś w domu opozycję w postaci swojej żony, jeszcze bardziej utrwala swoje przekonania w zdolności listonosza, sławę jego w okolicy rozpowszechniając i mitologię kreując. W Sigle taki prorok jest nadzwyczajnie potrzebny. Stał się on swoistą eksterioryzacją ducha zbiorowego siglan.
b66499

Sigła bowiem to przestrzeń demonów. Trujące miazmaty snują się po okolicy, stąd liczne samobójstwa, pijaństwa, toksyczne relacje w domach, szaleństwa, a nawet morderstwa. Ludzie uciekają od rozpaczy istnienia w sztukę, w mnożące się sekty religijne, w miłość fatalną, w poszukiwanie przewodników duchowych. Niektórzy stają się mistrzami zmniejszania, degradowania i zniekształcania innych z nadzieją na własną wielkość. Tworzą pokoleniami własne demony.

Rodzina Wzmożków, nad którą ciąży przekleństwo zbrodni popełnionej przez praszczura, pełni wiodącą rolę w tragicznym węźle łączącym ją z rodziną pastora, z której pochodzi Ola Mrakówna. Można sądzić bowiem, że to młody Julian Wzmożek zamordował Olę i utopił ciało w bagnach, a sam się powiesił, choć nic nie jest w tej sprawie przesądzone. Może to jest tylko koncepcja rozwiązania, jedna z wielu w tym zapętlonym, powikłanym świecie, gęstym od nadmiaru znaczeń? Może powiązania pomiędzy bohaterami prowadzą do równoległych rozwiązań, zupełnie tak jak w koncepcji wszechświatów równoległych? A może jak w fizyce kwantowej każdorazowy akt pomiaru cząstki doprowadza do jej nieuchwytności, wpływając na jej kreację?

Opowieść jako osnowa świata;

Opowieść to osobny bohater w powieści Pilcha. Opowieść o Sigle rozwija się wstecz, w głąb i wszerz. Już na początku pojawiają się znaki zapowiadające rozwiązanie zagadki głównej, jednak musimy do niej cierpliwie podążać i rozsupływać zagmatwane wątki zgodnie ze świętym przykazaniem siglan, że węzłów się nie przecina, tylko rozwiązuje. Jednym ze znaków jest ciemnowiśniowa piżama, wyciągnięta z bagien przez Fryca jako któryś z kolei dowód jego jasnowidzenia, innym określenie Wzmożek Matkobójca, a kolejnym rozmowa o listach jakiegoś szaleńca, który uprawia demoniczną grę z mieszkańcami Sigły, gdy donosi o pobycie zaginionej Oli w różnych zakątkach świata, wysyłając swoje wiadomości na parafię. W opowieści ważną rolę spełnia żywioł mowy i słowa pisanego, czyli nieprzebrane plotki, od których huczy Sigła, opowiadania, listy, rozmowy oraz zapiski Fryca. Ciało musi stać się słowem, aby mogło zaistnieć, rzeczywistości bez opisania i opowiedzenia po prostu nie ma. Na początku wszystkiego było słowo. Ten genezyjski motyw dotyczy wszelkiej kreacji, która organicznie domaga się materii słowa. Narracja w opowieści jest splotem wielu sposobów opowiadania. Narracja jako wyrażenie zbiorowej wyobraźni siglan, ich mentalności i percepcji przechodzi płynnie w narrację personalną, w której znajdujemy się w umyśle młodego wychowanka Naczelnika, aby z kolei spotkać się z opowiadaniem w drugiej osobie, gdy trzeba wyraziście unaocznić stany umysłowe chłopca i w ten sposób zdać czytelnikowi relację o powikłaniu uczuć i pęknięciu wewnętrznym bohatera. Staje on bowiem twarzą w twarz z własnymi tworami duchowymi, z którymi wchodzi w wewnętrzny dialog. Oprócz tego, występuje również narrator trzecioosobowy, wszechwiedzący, objaśniający istotę wydarzeń. Ale na tym bogactwo narracji się nie kończy. Spoza świata przedstawionego przeziera od czasu do czasu opowieść metafizyczna tajemniczego opowiadacza, zapisana kursywą. Opowieść wplata się naturalnie w bieżący tok opowiadania i sprawia to wrażenie, jakby opowieści krzyżowały się i leżały jedna na drugiej. Jest to zgodne z koncepcją istnienia, czytelną w powieści. „Makabrę żywota można objaśnić tylko opowieścią, szyfrem i lustrami – dlatego na początku jest księga.” Życie zatem jest opowieścią, bez narracji nie ma życia.

Zniknięcia;

jjyuuyui

Główne zniknięcie – Oli – łączy się ściśle z innymi przykładami znikania w powieści. Józek Lumentiger opowiada o przepadłym bez śladu w dzikim ogrodzie tajemniczym osobniku w czarnym owerolu. Uważa to wydarzenie za analogiczne do zniknięcia Oli, gdyż oboje znikają w sposób, którego nie da się wytłumaczyć. Uruchomione przez wszystkich poszukiwania Oli nie dają żadnego rezultatu, podobnie jest ze zniknięciem dziwnego osobnika. Przypomina to daremne poszukiwanie sensu, który wymyka się poznaniu, znika w gąszczu, w plątaninie zjawisk i uruchamia całą lawinę działań poszukiwawczych. Na horyzoncie pojawia się jakiś trop (np. człowiek w czarnym owerolu ), chwytamy się go, czując dreszcz podniecenia, by po chwili dowiedzieć się, że prowadzi donikąd. Ślepa uliczka. Wprawdzie ten osobliwy gość, o którym mowa, pojawia się jeszcze raz, w Zamku Prezydenta, jednak tajemnica jego obecności w tym świecie zamiast się rozjaśniać, jeszcze bardziej się gmatwa. Zacieranie śladów, prowadzących do rozwiązania zagadki, zarówno dotyczących świata przedstawionego, jak i filozoficznych dociekań na temat sensu istnienia, to podstawowy zabieg artystyczny w tej książce. Kwestionowanie wszystkiego, zaprzeczanie, podważanie istoty zjawisk nadaje opowieści rysy tragizmu, ale jednocześnie staje się niezbędnym warunkiem istnienia czegokolwiek, powstawania nowych bytów. Negacja prowadzi do kreacji. Cień przepadłej Oli splata się z losami jej siostry, która po bolesnej stracie w chorobę wpada i nad krawędzią śmierci staje, by potem rzucić się w wir rozpaczliwej miłości do Kornela, podszytej lękiem. I tu jakby wbrew śmierci, wbrew pustce po zniknięciu , wystrzela płomień zmysłowych doznań, który przybiera postać monstrualnej orgii kosmicznej i jakiejś fatalnej, dekadenckiej siły, rodem z okresu fin de siecle’u. Język powieści jest tutaj tak samo rozbuchany jak temat, który wyraża. Opisy manii seksualnej same rozrastają się w oślepłych od nadmiaru bachanaliach zdań, wielopiętrowych, mnożących się w nieskończoność, przypominających zdziczały ogród doktora Nieobadanego, w którym zwycięska natura triumfuje nad przemijaniem i nicością. Groteska, odzwierciedlająca tragikomiczny aspekt świata panuje tutaj wszechwładnie. Jest to nadzwyczaj uzasadniony sposób mówienia o świecie dotkniętym wewnętrznym pęknięciem, nieuchwytnym w swojej absurdalności.

Tragikomedia;

Bosch_kuszenie 1

Życie jest nieustającą tragikomedią. Panuje w nim atmosfera koszmarnego snu, wątki plączą się i wikłają tworząc hybrydowe sploty rzeczywistości, takie jak na obrazach wędrownego malarza, rodem z Hieronima Boscha. Groteska przenikająca całą powieść łączy się z metafizyczną warstwą narracji, traktującą o tajemnicy istnienia, o przemijaniu, o tragicznej świadomości nieuchronnego końca. Wszechświat w tej koncepcji to wieloizbowy dom, w którym na stole leży zapisana opowieść. Jest to jedyna obrona człowieka przed przeraźliwym absurdem życia. Swoista gra pomiędzy światłem i ciemnością, która w dużej obfitości przenika całą powieść. Walka światła i ciemności występuje tu w wielu funkcjach: w wersji komicznej, ironicznej, groteskowej oraz metafizycznej. Ciemność jako siła zbiorowej nienawiści, niszczenie, pożeranie występuje w scenach kary dla młodego Wzmożka, który obnosi się ze swoim białym płaszczem. Ciemność jako demony trawiące siglan od środka. Ciemność jako zło wpisane w kosmiczny gmach świata, jako niezbywalna część istnienia warunkująca powstanie światła. I światło świadomości, które konstytuuje się dzięki opowieściom o życiu, zapisanym w takich książkach jak ta. Doświadczamy dzięki temu chwilowej ulgi od demonów, zaludniających świat obcy i niezrozumiały. Motto książki, wskazujące na słowa ewangelii, odwołuje się do uzdrowień Chrystusa, który wypędzał demony z chorych, czyli opętanych chorobą ludzi. Polegało to zapewne na uzdrowieniu umysłu, oświeceniu, wypędzeniu demonów za pomocą światła świadomości.

Życie, które jest stokroć bogatsze od języka, które jest nieprzekładalne na słowa, przetransponowane na opowieść staje się jednak jedynym ludzkim sposobem na oswojenie tragizmu istnienia podążającego do śmierci. Jednak  „nie ma takiej gęstości, która by nie rzedła”, zatem trzeba czytać i podążać za umysłem, który dociekać nie przestanie i zgłębiać.  Będziemy czytać i żyć dalej, ponieważ „żyć trzeba”, jak donosi zakończenie książki, która poza samą opowieścią nie przynosi żadnego rozwiązania i nigdy się nie kończy.


Wpis dodany w dziale: Literatura piękna. Tagi: , , . Link bezpośredni: KLIK.

3 komentarz do wpisu: „Nie ma takiej gęstości, która by nie rzedła” – o książce Jerzego Pilcha: „Wiele demonów”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *